Film dość dobry, ale czegoś mu brakuje. Nie ma w nim Azjatyckiego ducha, jest zrobiony wręcz po Amerykańsku. To tylko klasyczne, kostiumowe widowisko jakich wiele.
Chodzi o elementy zakorzenione w azjatyckiej kulturze. Okrucieństwo, barbarzyństwo. Film pokazuje szlachetnych, honorowych Chińskich wojowników, na wzór Europejskich rycerzy. Przecież Wojownicy orientu tacy nie byli! Ich etos polegał na sile, terrorze, zastraszaniu słabszych. Obejrzyj choćby serial "Shogun" (wiem że jest o Japończykach, ale Chińczycy i Japończycy to bardzo podobne kultury).
Nasi rycerze też tacy nie byli... Te historie o szlachetnych rycerzach (Roland na przykład) to w przeważającej większości legendy i baśnie. Aczkolwiek ponoć w historiach o Zawiszy Czarnym z Garbowa jest coś niecoś prawdy... I ten film to też baśń, nie widzisz tego? To ekranizacja znanej chińskiej legendy. Nie ma za dużo wspólnego z prawdą historyczną tak samo jak z prawami fizyki. To dla ciebie wada?
Hm... "Księżniczka Mononoke" to też baśń filmowa poświęcona legendom Azjatyckim, jednak nie zrezygnowano w niej z psychologicznej głębi bochaterów (a, o ironio, jest to film animowany). W "Księżniczce..." postacie nie są jednowymiarowe, są trochę dobre, trochę złe i nie obce im są rozterki zwykłych ludzi. W "Przyczajonym tygrysie..." najbardziej brakowało mi właśnie wiarygodności postaci.
Japończycy i Chińczycy wcale nie nie są tak podobni jak ci się wydaje. To co do poprzedniego komentarza. A co do tego: "Księżniczka" to po prostu inny rodzaj baśni. Porównać "Przyczajonego" i "Księżniczkę" to IMO trochę tak jak porównać "Pieśń o Rolandzie" z "Krzyżakami" - i jedno i drugie to w sumie baśń, ale jednak różnią się od siebie stopniem odrealnienia i klimatem. Baśń baśni nierówna, to wszystko.
Aha, i bez ironii, jak Miyazaki robi film, to glębi psychologicznej należy się spodziewać (może poza "Nausicą"). Chociaż... O ile San, pani Eboshi i większość postaci zrobiona jest bezbłędnie, o tyle Ashitaka zawsze mi się trochę zbyt szlachetny wydawał. Z drugiej strony można to zrozumieć, bo pochodzi z ludu Emishi, którzy naówczas nieznali wojen od kilku pokoleń. Ale czy to w sumie ważne...
Pzdr.