właśnie przed chwilą skończyłem oglądać ten film - i był to drugi raz...ostatnio "przyczajonego tygrysa..." widziałem chyba jakieś 5 lat temu(2000 rok o ile sie nie myle) w kinie, i musze przyznac, ze strasznie sie dziwilem za co te wszystkie nagrody i oscary. Najbardziej pamietam zbulwersowal mnie jednak fakt, ze "Gladiator", ktory byl w tym samym roku nominowany przegrał z "Przyczajonym tygrysem" statuetke oscara za muzyke...tak było wtedy- bo teraz po ponownym ogladnieciu zmienilem zdanie zarowno co do calego filmu, jak i muzyki. Mozliwe, ze przyczyna tego sa dwa poźniejsze filmy, w dużej mierze powstałe dzięki sukcesowi i popularności "Przyczajonego tygrysa...", które osobiście uwielbiam i uważam za niemalże arcydzieła- czyli "Hero" i "Dom latającyhc sztyletów". "Przyczajony tygrys..." jest takim prekursorem i musze powiedzieć, że w pełni zasłużył na te wszystkie nagrody...i co najdziwniejsze, ze po ponownym oglądnięciu zakochałem się w muzyce i dopiero teraz zrozumialem za co dostal Tan Dun oscara. Dziwią mnie jakieś odniesienia i porównania do "Matrixa", które w przypadku tych dwóch filmów są całkowicie nie na miejscu, bo filme te są od siebie tak różne jak ogień i woda...a wszyscy ci, którzy nastawiali się na "Przyczajonego tygrysa..." jak na kolejną powtórke z rozywki typu "Matrix"- raczej beda zawiedzeni i film napewno im do gustu nie przypadnie...bo tak naprawde, taki film trzeba umiec ogladac, trzeba do niego odpowiednio podejsc- tak jak pisalo to juz kilka osob przede mna- trzeba uzyc wyobrazni, wczuc sie w klimat i poplynac z trescia, a nie tak jak mnostwo osob "co to za gówno, zeby ludzie saobie po drzewach latali...gdzie tu te efekty"...a no nie, bo o to tu nie chodzi :] a film jest naprawde piekny i urzekajacy...ze wspanialymi zdjeciami, wschodnimi krajobrazami, scenografia, kostiumami, bardzo dobrymi rolami, cudowna muzyka i co najważniejsze piękną historią opowiedzianą w sposób jak nigdy dotąd...sprawia, że oglądanie jest prawdziwą ucztą...