Wyjątkowo beznadziejny i denny film. Po pół godziny oglądania zemdliło mnie i dałem sobie spokój. Najbardziej rozbawiła mnie pewna recenzja, w której autor stwierdził, że efekty specjalne z Matrixa w porównaniu z "Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem" to przedszkole. Przepraszam ale ja nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać kiedy zobaczyłem latających nad dachami za pomocą linki przymocowanej do pleców bohaterów filmu. Przecież to istna żenada. Pomijając już same efekty, które można jakoś przeboleć, fabuła filmu jest wyjątkowo płytka i nudna. Bo co ciekawego jest w tym, że został skradziony jakiś miecz , który miał odzyskać wybitny wojownik. Poza tym areną działań jest niemal wyłącznie jedno miasto co dodatkowo potęguje monotonię całego filmu. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" i oceniam go na 1.
Od razu widzć, żeś filmu do końca nie obejrzał. Bo po pierwsze: areną działań jest jedno miasto przez pierwszą połowę filmu, potem już nie. Po drugie: jeżeli ty w fabule zobaczyłeś TYLKO wątek z mieczem, to ja ci serio współczuję. Po trzecie: jeżeli nie widziałeś całego filmu, to łaskawie się o nim nie wypowiadaj, OK? A jeszcze po czwarte: te linki cale nie były przymocowane do pleców. To chyba tyle.
Chętnie bym obejżał ten film, gdyby był realny. Nie podobają mi się i nigdy nie polubię te elementy charakteryzujące azjatyckie filmy.