... stwierdził o książce dr Jules. Czy w odniesieniu do filmu macie podobną refleksję? Ja postrzegając ten film jako film za arcydzieło go nie uważam, ale postrzegając go jako
lekkostrawną komedie to już jak najbardziej.
Może to wynik kolejności oglądania, ale "Kelner" Warmerdama jest dla mnie w większym stopniu "jazdą bez trzymanki" w tym nieco dziwnym gatunku. W "Przypadku..." jednak dominuje piękna komercja i gdybyśmy usunęli wtrąconą tu autorkę ( świetna Emma T..) to historia jest jak ze zwykłej komedii romantycznej. Owszem, dobra i Maggie i Ferrell z Hoffmanem, ale takiego wrażenia jak "Kelner" nie zostawia nawet w niewielkim stopniu. Pomysł jest fajny, ale wykonanie jak zwykle. Natomiast "Kelner" wydaje się projektem absolutnie autorskim, bez zabiegania o "oglądalność. Gorąco polecam porównanie, choć nie ma w "Kelnerze" nikogo z półki aktorów występujących w "Przypadku.." Dopiero obejrzenie "Kelnera" dobitnie mi uświadomiło, jak jesteśmy manipulowani przez autorów scenariuszy. Do tego jeszcze jak muszą się czuć aktorzy przy zmianach koncepcji postaci przez wymianę autorów odcinków seriali itp..