Mimo wszystko jednak sequel jest lepszy. Historia jest ciekawa, ale przedstawiona marnie. Dale Rosenbloom najwyraźniej nie potrafił utrzymać zbytnio ekipy i aktorów w kupie. Michael Moriarty dał jednak z siebie ile mógł, a Scott Wilson pokazał, na czym polega dobre aktorstwo. To jego postać - Judd Travers - najwyraźniejszy bohater w tym obrazie jest najlepsza. On właściwie niemalże ratuje film. Ciekawy pomysł i początek trylogii, ale słabo rozwinięty i niedopracowany.