Muzyka w filmie to zupełnie osobny rozdział, Jonny Greenwood tylko potwierdza swój geniusz.
O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie muzyka 0/10, jak porównam to do westernów gdzie muzykę tworzył Ennio Moricone, to jest adekwatnym porównanie, że w tej produkcji poziom to czasy epoki kamienia łupanego. Nie da się tego słuchać, cały film na tych samych samplach z delikatnymi zmianami.
Z resztą produkcje Netflixa to z reguły co do muzyki w produkcjach wypada najgorzej ze wszystkich wytwórni. Ja nie wiem kto im tam doradza, ale w co 2 produkcji jest to sam, nawet jak muzyka nie pasuje do akcji to i tak pchają to dalej wszędzie gdzie się da. Beznadziejna muzyka, dla zdepresjonowanego nastolatka.
Epickie westerny wymagały epickiej muzyki. To nie jest jednak typowy western a już bardziej antywestern a w tym gatunku kombinacji było wiele więc i taka jest do przyjęcia.