To tak, jakby dostać psa, który postanawia, że "ktoś" inny jest jego właścicielem, nie ty. I da się bez tego "kogoś" żyć, ale pies jest sfrustrowany i nie chce wyjść na spacer. Lecz gdy słyszy dzwonek roweru "kogoś", uszczęśliwiony macha ogonem i biegnie, by "go" złapać. A ty – za psem. I w sumie, za "nim" też.