Liczylem na radosny camp, a dostalem nudna opowiastke z kilkoma piersiastymi Japonkami w bikini, wdzieczacymi sie na plazach Okinawy do kamery przez wieksza czesc filmu. Moze to jakies znane popidolki ktore dla czesci widzow maja znaczenie sentymentalne - nie wiem, nie znam sie, a sprawdzac tez mi sie nie chce.
Bzdura...