Niestety zgadłam kto morduje, za dużo było tropów i im dalej tym bardziej byłam pewna, że się nie mylę. Zaskoczenie zerowe. Choć z drugiej strony jakby dali na mordercę człowieczka z dziesiątego planu, ot tak ni z tego ni z owego, też bym nie była usatysfakcjonowana. Szkoda. Ale i tak uważam, że zasługuje na wysoką ocenę, to dobrze wykonany film z niewielką ilością błędów (typu - detektyw niszczący dowody na miejscu niedoszłej zbrodni), ładnie sfotografowany, niektóre sceny zaaranżowano wręcz pieczołowicie, np. scenę w klatce schodowej, akcja jest dość urozmaicona. Tylko mogłoby być krwiściej i muzyka za słaba wg mnie. A najbardziej podobały mi się fragmenty humorystyczne, zwłaszcza ten z ucieleśnieniem stereotypu artysty-dziwaka w roli głównej, był genialny. :)
Przez te filmy, czasami czuję się jak policjant albo zawodowy przestępca. Niedawno oglądałem produkcję - gdzie bohater zostawiał odciski palców na miejscu zbrodni, co najgorsze dotykał narzędzia mordu i chyba grzebał przy ciele. Już nie pamiętam. Jednak było to dawno. ;p W każdym razie, filmy uczą nawet takich rzeczy. Jesteśmy jak Hercules Poirot. :)
Hej mam pytanie, szukam pew ego filmu, ktory bardzo dawno temu oglądałam jedyne co z niego pamietam to to, ze kobieta ktore miały byc zamordowane, uliczny muzyk grał na skrzypcach. Czy w tym filmie jest taki motyw?