film, ktory rozpoczyna sie niczym rasowy dramat, nastepnie gladko przechodzi w kryminal, po czym nabiera cech komediowych, zas konczy sie niemal jak farsa. tak w skrocie opisalbym debiut fabularny hiroshiego teshigahary i poczatek jego niezwykle owocnej wspolpracy z abe kobo. calosc dopelnia wrecz genialna muzyka toru takemitsu, ktora stawiam na rowni, a chwilami nawet nieco wyzej, z jego soundtrackiem do 'seppuku'. rzecza, ktora nadaje filmowi ostateczny ksztalt sa wspaniale zdjecia hiroshiego segawy, oslepiajacy blask slonca wspaniale kontrastuje z wnetrzami pomieszczen. klimat osamotnienia, wszechobecnego upalu, buduje kryminalna czesc tego filmu. ale 'otoshiana' kryminalem nie jest, przynajmniej nie w pelnym tego slowa znaczeniu. tozsamosc czlowieka w bieli owszem stanowi dla widza zagadke, ale gdy po smierci glownego bohatera nastepuje seria, wydawaloby sie nielogicznych wydarzen, przestaje byc to tajemnica, ktorej poznanie zmieniloby w znaczacy sposob wymowe obrazu, postac ta staje sie tylko motorem napedowym akcji, ktorej intencji mozemy sie jedynie domyslac. rezyser prowadzi widza dalej, w swiat ludzkich slabosci, apatii, nieufnosci, gniewu. bohaterowie dopiero po smierci staja sie swiadomi latwosci z jaka dali sie wplatac w ciag niezwykle precyzyjnego planu. planu, ktory zniweczylaby zaledwie jedna ludzka reakcja, gest przyjazni wobec drugiego czlowieka, czy ze strony chlopca, kobiety z cukierni, czy pracownikow kopalni. wraz z kolejnymi scenami, film teshigahary przemienia sie ze sprawnie nakreconego kryminalu w pierwszorzedna satyre, komedie ludzkich przywar, ktora konczy przewrotna ucieczka swiadka wszystkich wydarzen. chociaz nie tak porywajaca jak 'kobieta z wydm', jest 'pulapka' zapowiedzia kolejnego dziela tego rezysera, moze nieco pogmatwana i mniej dosadna, ale niewatpliwie warta obejrzenia i glebszego przemyslenia.