Komiksy o Punisherze wpadły mi w ręce gdy byłem dzieckiem i od tego momentu ,,zakochałem się" we Franku. Dlatego nie zrozumiem ludzi, którzy uważają, że nie zachował klimatu bądź jest kiepski. Obraz jest wg mnie naprawdę rewelacyjny. Mroczny, sugestywny klimat znany z kart komiksu, małomówny Frank-kawał zimnego mordercy, taki jakiego kochają fani, ta jego słynna niechęć do krzywdzenia niewinnych stróżów prawa (w pełni uzasadniona depresja po zabiciu Donatellego), czułe sceny w których wspomina zmarłe dzieci i wynikająca z tego słabość do córeczki Donatellego (wzruszające sceny gdy daje jej np. prezenty; nie, Frank nie jest płaczliwy lub sentymentalny;) , obowiązkowa czacha na kamizelce (dla malkontentów- tak, w komiksie Frank nosił na akcje kamizelkę, nie raz ratowała mu życie) itd. Film zachował wg mnie mroczny klimat i kreację głw. bohatera wersji z 1989r z Lundgrenem (wg mnie była ona naprawdę znakomita pod względem oddania komiksowych realiów), a strzelanek w niej więcej niż w słabej wersji z 2004r (nie pomogło zatrudnienie gwiazd). W filmie mamy to, co fani nie tylko komiksu, ale i gatunku uwielbiają: świetne sceny walk i strzelanin, bezwzględnej eksterminacji bandziorów z której Frank był tak znany, jego skrupulatności w dobijaniu. Bo tak własnie bywa na wojnie, a on tak traktował swoją misję. Owszem, film nie jest pozbawiony rażących błędów logicznych, chybionej groteski (np. gdy Jigsaw z ekipa przeszukują dom Donatellich), momentami nietrafionego humoru. Ale nadal jest to najlepsza ekranizacja mojego ulubionego komiksu i naprawdę jeden z lepszych filmów sensacyjnych. Oglądałem film niedawno, stąd ta późna recenzja. I mimo że jestem oczarowany filmem i fanem komiksu, mogę ten obraz z czystym sumieniem polecić zarówno maniakalnym znawcom, dla których Stevenson jest za słabo porzeźbiony;);) jak i przeciętnym widzom. Film w swoim gatunku zarąbisty, daję 8/10
Zgadzam się w 100%. Jak dla mnie najlepsza adaptacja Punishera od pamiętnego filmu z Lundgrenem. Dla fanów Punishera 9/10 i obowiązek żeby zobaczyć.
Mnie film wyjątkowo nie przypadł mi do gustu. Moim zdaniem za dużo tu krwi i niektóre sceny przesadnie brutalne (przez co nierealistyczne i śmieszne). Szkoda też, że reżyser nie pokazał w filmie chociaż urywków biografii Franka Castle - w zasadzie prawie nic o nim nie wiemy (poza tym, że zamordowano mu rodzinę). Jigsaw, czyli główny "szwarc-charakter" - to bardziej błazen i szajbus, niż groźny kryminalista. Pozostałe postacie nie odgrywają prawie żadnej roli.
Więcej się spodziewałem po tym filmie.
Rozumiem Twoje zdanie, ale tu jest dokładnie jak w komiksie. Tak, Frank był własnie tak brutalny, a nawet bardziej (jak oprawiał rumuńskiego handlarza żywym towarem, poezja...), no i pomyśl, naprawdę chciałbyś, aby wszystko o poprzednim życiu Franka było podane szczegółowo i dokładnie jak na tacy? Przecież w rozmowie Soapa z Budianskym Soap dość dokładnie streszcza bio Castle'a, o tym , że był twardym komandosem, instruktorem policji, a w cywilu bardzo rodzinnym mężczyzną. Reszty można się domyslać;)
Co do Jigsawa też mam troszkę watpliwości. Przypomnij sobie, że przed oszpeceniem był świetnym cynglem i doskonałym ,,biznesmenem" przynoszącym rodzinie spore zyski, co wypomina w rozmowie temu sparalizowanemu mafiosowi. Jako Układanka przecież potrafił zjednoczyć tak różne gangi psycholi w celu zabicia Franka. To mało, człowiek który umie zorganizować małą armię jest mało groźny? To taki Joker, tyle że dopiero się rozkręcał:):)
Postacie nie odgrywają żadnej roli? Soap sprzedaje mu akta i wypuszcza, Budiansky nieźle pomaga w zabijaniu, dzieki Donatellim przeżył małe załamanie, Micro dostarcza broń i jest jedynym... przyjacielem? No i, w którym filmie sensacyjnym bohater pozwala zginąć swojemu towarzyszowi? W przeciętnym sensacyjniaku wszyscy dobrzy są nieśmiertelni, rzadko się zdarza, by któryś zginął.
Podsumowując, zgadzam się, film ma swoje wady, ale ja jako maniakalny fan Punishera widzę w filmie genialną ekranizację i podane przez Ciebie błędy jakoś mnie nie przekonują, bez obrazy:)
OK. Jesteś "maniakalnym fanem" Punishera, więc lepiej potrafisz wskazać cechy wspólne i różnice między filmem a komiksem. Uważam jednak, że nawet wierna ekranizacja komiksu nie musi wcale oznaczać udanego filmu.
Popatrzmy na niektóre "przegięte" momenty w filmie - np. Castle zawieszony nogami na żyrandolu bez problemu wystrzeliwuje kilkunastu bandziorów, albo scena, w której świrus Jim wypruwa wnętrzności z tego faceta, a później je zjada. Wspomnę jeszcze scenę, w której łeb jakiegoś typa eksploduje od postrzału - podobnych w filmie jest więcej, ale nie ma sensu ich wszystkich wymieniać. Wiem, że film pozbawiony krwi byłby raczej mało realistyczny, ale trudno brać go na poważnie, jeśli przemoc jest tu podniesiona do potęgi. Co do Twojego pytania - "chciałbyś, aby wszystko o poprzednim życiu Franka było podane szczegółowo i dokładnie" - tak, chciałbym. Punisher jako zwykła maszyna do zabijania, postać pozbawiona przeszłości - nie budzi we mnie żadnych uczuć, jest mi całkowicie obojętna (nawet nie staram się zrozumieć, po co to robi). Postacie drugoplanowe są tak przedstawione, że w ogóle mnie nie obchodzą.
Tobie film się spodobał, mnie nie.
Ok, ja także Cię nie przekonam, zgoda. Zgodzę się też że film ma od cholery durnych scen i niepotrzebnego humoru; fakt, wiszenie na zyrandolu to przeginka;) Ale czy co do Jima to od 1-szej sceny nie było wiadomo że to koronny psychol i musi zrobić coś szalonego? W tym kontekście rozprucie pielegniarza i zjedzenie jego żołądka (notabene grubas zjadł jego budyń;) było całkowicie fabularnie usprawiedliwione;) Weźmy pod uwagę też brutalność, która wg Ciebie jest podniesiona do potęgi. Frank zabija mafiosów jak żołnierz na wojnie, on stara się ich wykończyć żeby nie dobijać później. Oczywiście na żadnej wojnie nie bylem, ale wyobrażam sobie że walka wręcz na polu walki musi się różnić od sportowego pojedynku i jest dziksza niewyobrażalnie. W tym kontekście, okrucieństwo scen mozna odbierać inaczej. Co do tej rozprysnietej głowy: mysle że strzał z bliska dużego kalibru może tak skutkować, dziekować Bogu że żaden z nas nie widział tego na żywo i nie jest znawcą.
Kończąc ostatecznie tę syzyfową dyskusję chciałbym powiedzieć, że własnie jako fan komiksu znam dostatecznie dobrze przeszłość Franka i historię, więc mam lekko spaczoną perspektywę, zgadzam się;) I jesli Tobie przeszkadzają w odbiorze filmu takie szczegóły jak bzdurna scena, to ok. Ale ja też w swoim krótkim życiu obejrzałem troche filmów i z perspektywy czasu żaden nie jest idealny. Tak więc jesli będę sarkał na kazdy film ze spaczoną sceną, chyba wyrzucę TV:):)
Kończąc wątek, chciałbym Ci podziękować za miłą dyskusję na poziomie, o co na filmwebie jak wiesz może być trudno;)