"Purpurowe rzeki" warto obejrzeć jedynie ze względu na dwie sceny ? pierwszej w całym filmie, całkiem szokującej, trwającej w czasie napisów początkowych z ładnie brzmiącą muzyką w tle oraz robiącej całkiem dobre wrażenie sekwencji pościgu samochodowego. O reszcie lepiej zapomnieć.
Film prawie w ogóle nie trzyma w napięciu, jest nudny i przydługi. Akcja rozwija się niemiłosiernie powoli, a kolejne morderstwa nie robią na nas żadnego wrażenia. Tego kto jest mordercą możemy domyślić się na jakieś pół godziny przed końcem seansu, a rozwiązanie całej zagadki jest nie dość, że naciągane to zupełnie nie satysfakcjonujące. Scenarzyści - w tym autor książki ? nawpychali do tego filmu co tylko się dało, ciekawe jednak dlaczego nic z niego w odpowiednim momencie nie wyciągają. Mamy więc jakąś dziwną organizację, demony, eksperymenty genetyczne i nazistów. I tak można niestety wymieniać bez końca.
Aktorzy grają przeciętnie, dialogi momentami są drętwe i typowo głupio amerykańskie (pomimo, że film jest Francuzki), a humor pojawiający się w niektórych scenach to juz kompletna pomyłka. Podobnie jak wyjęta jakby z innego filmu żałosna scena bijatyki. Co to miało być? Plus na sam koniec beznadziejne zakończenie, które jest gwoździem do trumny tego i tak już okropnego filmu.
4/10