Prosty jak drut slasher. Napad na bank. Bandyci wraz z trójką zakładników ukrywają w
tunelach pod miastem. Szybko okazuje się, że nie są sami. Jeden po drugim giną z rąk
popromiennego mutanta, który lubi ludziom wydłubywać oczy. Brak klimatu, nie zbyt
efektowne sceny śmierci, monotonna lokalizacja i durna, bezpłciowa fabuła. Niestety. Ale z
drugiej strony obsada jest do zniesienia, podobnie jak aspekty techniczne. No i muzyka i te
dziecięce rysunki – to akurat było fajne. Tylko dla fanów gatunku. I tak jest lepiej niż w
ukraińskiej „Sztolni”, ale z ruskich slasherów polecałbym już raczej „SSD”.