PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10212}

Pytanie do Boga

The Body
2001
6,2 6,1 tys. ocen
6,2 10 1 6145
4,3 3 krytyków
Pytanie do Boga
powrót do forum filmu Pytanie do Boga

Hollywood jak zawsze antykatolicki, ale głupi jak lewy but (powołano by specjalną komisję, ewent. zlecono "tajną misję" komuś bardzo zaufanemu i choć trochę fachowemu, a nie jakiemuś młodemu narwańcowi, którego kardynał pierwszy raz widzi na oczy).

Sam pomysł ciekawy, lecz film potwornie sztampowy, wręcz niewiarygodnie papierowe postacie. Banderasa, przystojnego księdza-bojownika po przejściach jeszcze darujemy, główny bohater może być kimś ponadprzeciętnym, ale dalej: młoda piękna archeolog, koniecznie wdowa z traumą i koniecznie nowoczesna "silna kobieta", jeżdżąca jak wariatka, twardy i ostry jak brzytwa łysy szef bezpieki, koniecznie palący jak smok (wypisz wymaluj Savalas z cygarem czy lizakiem), kardynał kunktatorski (wiadomo, katolicki musi być "zły"), stary rabin dobry i mądry (wiadomo, żydowski musi być "dobry" i jeszcze mądry), niemniej jego ortodoksi, w istocie sprzeciwiający się syjonizmowi i wykorzystywaniu świętych miejsc, to w filmie tłum religijnych narwańców idiotów, bo w coś wierzą; dalej - "dobry" i prawy że aż strach Palestyńczyk, który odda życie za dzieci Żydówki, ksiądz archeolog z kryzysem wiary popełni samobójstwo, nawet "zły" szef jakiegoś miejscowego Hamasu to klasowy złoczyńca z blizną, biały, wysoki (no w ogóle nie rzuca się w oczy w tłumie) i z filozoficznymi rozkminami, plus jego bojownicy koniecznie w arafatkach, żeby ich przypadkiem nie pomylić, do tego młody recepcjonista pedaueq - kompletnie w fabule niepotrzebny i tylko nabija czas czerstwymi żartami, ale okaże się komputerowym geniuszem, który coś ważnego odkryje, a jakże... pliz...

Oprócz ganiania się o artefakty archeologiczne i pompatycznej muzyczki, w tym filmie w ogóle nie ma życia, wyłącznie klisze i szeleszczący papier. Uwagę wzbudza tylko sam temat, reszta jest głupia i nudna fhui.
Nawet rysującego się romansu nie potrafili ciekawie pokazać, a mamy tu przecież samograj, bo ksiądz i nowoczesna, twarda, do tego Żydówka; nawet to spieprzyli.

P.S. Przebojowa archeolożka musi zakochać się w Banderasie i łagodnieć na każdą jego odzywkę, sztampowe, ale niech będzie, jednak taka niby napalona bez problemu zostawia go samego z ładniutką, słodziutką naukowczynią z dobrym dekoltem (ok. 53-54 min.), bo musi wyjść zapalić - ponieważ wyszło im w fabule, że bohater musi zostać sam i podać błędny znacznik. Tylko że zakochana kobieta w życiu by tak nie postąpiła.
I jeszcze Banderas musi mieć na imię "Matt", to przecież takie typowe latynoskie imię. Nie ksiądz Mateo czy Mateus, ale anglosaski Matt, żeby widzowi w USA swojsko brzmiało. Żenada.