Pomysł bardzo ciekawy, lecz niestety schrzaniony. Problem wiary potraktowany banalnie, moze to podobac się jedynie komuś kto nigdy nie wierzył. Zbyt płytko. Postacie Koscioła schematyczne, niewiara ojca Lavelle sztuczna i niezrozumiała, jak na naukowca i wierzącego to jego załamanie się jest zbyt niespodziewane. I to samobójstwo. wszystko sztampowe, a mozna to było udramatyzować, pozbawic wątku milosnego, i porządnie zagrac. Najlepszy jest tu Jacobi, Williams też niezła, Banderas niepzrekonywujący , brak mu maszyny w pudle na gitarę. Ale sympatyczny. Tyle ze to nie o to chodzi.
*_*_*
Mogę się doczepić wątku miłosnego?.. choć właściwie nie.. bo to jest tak - problem w tym, że ja go nie widzę. Jedna z nielicznych sytuacji, że para głównych bohaterów się do siebie nie klei (co scenarzysta zwykle robi, aby zwiększyć oglądalność), a pozostało to niedocenione! To skandal!!
.
.
.
.
.
:P