PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=825197}

RRR

7,1 2 286
ocen
7,1 10 1 2286
6,7 7
ocen krytyków
RRR
powrót do forum filmu RRR

Nie trawię tego kina, obejrzałem by zobaczyć skąd te pochlebne krytyki.
A tu jak zawsze, tańce, śpiewy, tragiczna "gra" aktorów, motocykl z lat 50' no i oczywiście bohaterowie jak z filmów Marvel'a .... on jeden, ich tysiąc i daje radę .......

wojtek1a

Masz prawo nie lubić takiego kina, ale w takim razie po co w ogóle sięgnąłeś po ten film? Chyba tylko po to, żeby postawić mu 1/10 i zaniżyć jego ocenę na Filmwebie. W Twojej powyższej mini recenzji widać, ile nienawiści i uprzedzenia przez Ciebie przemawia. Podszedłeś do tego filmu z nastawieniem, że będzie beznadziejny i na pewno postawisz mu 1. Twoja ocena była ustalona przez Ciebie już przed seansem.

Weź, proszę, pod uwagę, że są ludzie, którzy kochają taki typ kina, stąd te pochwały, zachwyty, pozytywne recenzje. To, że Tobie się nie podoba, nie oznacza, że inni nie są w stanie docenić tej produkcji.

Trochę śmieszny jest też fakt, że dla Ciebie wadą tej produkcji są "bohaterowie jak z Marvela" - czy to takie dziwne, że w filmie superbohaterskim, nawiązującym do dwóch największych eposów indyjskich ("Ramajany" i "Mahabharaty") bohaterowie, którzy Z ZAŁOŻENIA są niczym półbogowie, mają nadludzką siłę i z łatwością pokonują wroga? Taka jest konwencja tego kina. Czy komedię też będziesz krytykował za to, że jest komedią?

Kolejnym Twoim zarzutem wobec "RRR" są tańce i śpiewy - znów, wracamy do punktu wyjścia: po co w takim razie sięgnąłeś po ten film, skoro nienawidzisz tych elementów? W komercyjnym kinie indyjskim w większości spotkasz się z sekwencjami taneczno-śpiewanymi, które my fani kochamy. Dla nas są one ogromnym atutem tych produkcji, elementem odróżniającym je od innych, zwyczajnych filmów, dlatego też tak dla nas atrakcyjnym.

Popełniłeś też dwa błędy - po pierwsze, to nie jest Bollywood, tylko kino z Południa Indii nakręcone w języku telugu, a więc Tollywood. Po drugie, jest to film indyjski, a nie "hinduski", tak jak to napisałeś w swoim profilu. Przymiotnik "hinduski" oznacza "związany z hinduizmem", przymiotnik "indyjski" zaś - "związany z Indiami, dotyczący Indii". Jak coś zamierzasz krytykować, to może najpierw wypadałoby się odrobinę dokształcić w temacie? Wtedy mógłbyś oczekiwać, że zostaniesz potraktowany poważnie.

Skrytykowałeś również grę aktorską w filmie "RRR" i nazwałeś ją tragiczną. Może by tak wypadało oglądać filmy bez uprzedzenia i zaakceptować, że ludzie w innych częściach świata zachowują się inaczej niż Europejczyk czy Amerykanin? Trochę dziwne, że nie podoba Ci się styl grania Indusów, ale już filmy koreańskie i ich bardzo ekspresyjną mimikę akceptujesz. Ja oglądam zarówno produkcje indyjskie, jak i koreańskie i nie widzę tak ogromnej różnicy w ich grze aktorskiej - zarówno w Indiach, jak i w Korei ludzie są o wiele bardziej ekspresyjni niż w Europie czy Ameryce.

Pozostaje mi tylko podsumować Twoją wypowiedź w ten sposób: omijaj, proszę, kino indyjskie szerokim łukiem - zaoszczędzisz nerwów nie tylko sobie, ale i nam.

Miłego dnia. :)

ocenił(a) film na 1
olszyna1011

Dla ułatwienia dodam, w odpowiedzi na Twoją krytykę, że ja nie komentuję niczyich gustów filmowych.
Bollywood i hinduski użyłem w pełni świadomie, widzisz nienawiść tam gdzie jej nie ma ... a film obejrzałem ponieważ: "Fikcyjna historia dwóch legendarnych rewolucjonistów i ich życiowej drogi do walki o niepodległość swojej ojczyzny" ... no i się nie doczekałem.
Zapomniał bym, w Indiach spędziłem prawie rok, ale to nie ma wpływu na to co mi się podoba lub nie.
I jeszcze jedno, według Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej (KSNG) nazwą obywatela Indii jest wyraz "Hindus", stąd przymiotnik hinduski. Tyle w kwestii mego niedouczenia, Sic.

wojtek1a

Oczywiście, rozumiem, ja również nie oceniam Twojego gustu – tak jak wcześniej już to napisałam, każdy ma prawo do własnego zdania na temat filmów i jak najbardziej akceptuję to, że kino indyjskie zupełnie do Ciebie nie przemawia. Po prostu nie bardzo rozumiem, dlaczego zdecydowałeś się poświęcić cenne ponad trzy godziny swego życia na kino, „którego nie trawisz”. Wystarczyło włączyć zwiastun „RRR” i już po nim wiedziałbyś, czego możesz spodziewać się po tej produkcji. Po samym trailerze zobaczyłbyś, że sceny akcji w tym filmie z realizmem nie mają nic wspólnego i zaoszczędziłbyś sobie nerwów. Straciłbyś wtedy trzy minuty, a nie trzy godziny życia (optymistycznie zakładam, że obejrzałeś cały film, w innym wypadku wystawianie oceny byłoby nieuzasadnione). Po co męczyć się przez tak długi czas?

Wybacz, ale jest to dla mnie po prostu nielogiczne. :) Przykładowo, ja nie lubię horrorów, jest to gatunek, który omijam z daleka, bo nie sprawia mi przyjemności oglądanie takich produkcji. Z tego też względu nie przyszłoby mi do głowy, żeby celowo sięgnąć po jakiś horror i na własne życzenie przez kilka godzin wręcz katować się takim filmem, a potem jeszcze wejść na forum tej produkcji i z zamiarem wsadzenia przysłowiowego kija w mrowisko, zostawić tam niepochlebny komentarz – to że byłby niepochlebny jestem przekonana, bo skoro jest to gatunek, którego nie lubię, nie ma możliwości, bym jakiś horror oceniła dobrze.

I tak właśnie wygląda sytuacja u Ciebie. Już w pierwszym zdaniu zawarłeś informację, że kina indyjskiego nie trawisz. Faktycznie użyte przeze mnie słowo „nienawiść” jest może odrobinę za mocne, ale przyznasz chyba, że w Twoim pierwszym poście można wyczuć sporo niechęci do kina z Indii. Nie było więc możliwości spodziewać się, że spojrzysz na „RRR” neutralnym okiem i przynajmniej spróbujesz zrozumieć, dlaczego ten film tak podoba się wielu ludziom.

Oczywiście masz prawo do oceny 1/10, ja również stawiam jedynki filmom, które bardzo mi się nie podobały. Jednak w moim przypadku były to filmy z gatunków, które ogólnie lubię i po których spodziewałam się czegoś dobrego, a które niestety bardzo mnie rozczarowały. W Twoim przypadku zaś sytuacja była beznadziejna i z góry skazana na porażkę. Kina indyjskiego nie trawisz, a mimo to sięgnąłeś po indyjską produkcję. Czy była jakakolwiek szansa, byś pozytywnie ocenił ten film? Ano wydaje mi się, że niestety nie.

Wielu jest takich ludzi, którzy oglądają pewne filmy, tylko po to, by móc je ocenić źle. Zakładają oni niemalże z góry, że będzie to „seans dla beki”. Sporo jest takich komentarzy pod filmami indyjskimi. Ludzie ci włączają produkcję indyjską, tylko po to by móc się z niej, kolokwialnie mówiąc, ponabijać. Dla mnie takie podejście jest niezrozumiałe. Kiedy sięgam po film z innego kręgu kulturowego, tak różnego od mojego, staram się z jak największą otwartością chłonąć to, co jest mi pokazywane na ekranie. Nie wyśmiewam się, nie przedrzeźniam tego, co widzę, tylko zgłębiam, poznaję, eksploruję.

Może właśnie dlatego z taką samą przyjemnością oglądam dobre filmy polskie, amerykańskie (stare i nowe), indyjskie, koreańskie, tajwańskie, japońskie, hiszpańskie, brytyjskie itd. itd. Widzę różnice między każdą z tych kinematografii, a mimo to potrafię te filmy docenić. Jednocześnie staram się omijać wszystkie produkcje, o których wiem, że nie mają możliwości przypaść mi do gustu (np. wcześniej wspomniane przeze mnie horrory).

Przejdźmy teraz do kwestii użycia przez Ciebie terminów „Bollywood” i „hinduski”. Piszesz, że zrobiłeś to świadomie. Przyznam, że nie bardzo rozumiem, co miałeś na myśli przez to „świadomie”. Napisałam Ci, że użyłeś tych dwóch słów niepoprawnie, bo „RRR” to nie jest ani film bollywoodzki, ani tym bardziej hinduski (nie ma czegoś takiego jak hinduskie kino). Czy przez stwierdzenie, że był to świadomy wybór błędnej terminologii, chcesz powiedzieć, że dalej uważasz „RRR” za „film hinduski” czy też „film Bollywood”? Będę wdzięczna za wyjaśnienie, co miałeś na myśli przez owo „świadome użycie” tych słów.

Kiedy w moim poprzednim komentarzu napisałam Ci o tych dwóch słowach, po prostu chciałam Ci uświadomić, że popełniasz błąd. Nie jesteś zresztą jedyną osobą, która błędnie zalicza wszystkie indyjskie filmy do Bollywood czy też nazywa je filmami „hinduskimi”. Ja nie twierdzę, że nie istnieje w języku polskim przymiotnik „hinduski”, bo istnieje, ale jest niestety przez wielu ludzi źle stosowany. Zgadzam się z Tobą, że obywatela Indii nazywamy Hindusem – tu masz rację. Ale musisz też wiedzieć, że istnieje jeszcze takie pojęcie jak „hindus” pisane małą literą, które oznacza wyznawcę hinduizmu. Przymiotnik „hinduski” jest więc powiązany z pojęciami „hinduizm” oraz „hindus”, a nie „Hindus”. Jak widzisz więc, sprawa nie jest taka prosta. Słowo „Indus”, którego ja użyłam do określenia obywatela Indii, jest mniej znane, ale również poprawne. Wielu indologów czy też ludzi zafascynowanych kinem indyjskim zdecydowało się stosować nazwę „Indus”, bo nie sieje ona zamętu. „Hindus” pisany wielką literą i „hindus” pisany małą literą mają dwa zupełnie inne znaczenia, a różnią się jedynie pisownią – w czasie rozmowy więc nie da się usłyszeć żadnej różnicy. Stąd też „Indus” zdaje się być tu najlepszym rozwiązaniem.

Podeślę Ci link do posta napisanego przez panią Tatianę Szurlej, indologa i autorkę kanału „Bollywoodowanie”, która bardzo dokładnie opisała te różnice, tak żebyś mógł zacząć stosować odpowiednie nazewnictwo:

https://www.facebook.com/Bollywoodowanie/posts/pfbid0gtNbQCBdHZeh3fhN3XX5nJiMnFV 75RuTV3viNhyamGBHk7HdKJUNkYbAuSqEcCNyl

Wracając jeszcze raz do kwestii nazwania przez Ciebie „RRR” „typowym Bollywoodem” - widzisz, problem tkwi w tym, że to nie jest „typowy Bollywood”, cokolwiek by to miało znaczyć. Przypuszczam, że pod hasłem „typowy Bollywood” miałeś na myśli kolorowe, roztańczone filmy rodem z Indii. I tak, „RRR” jako produkcja indyjska posiada elementy wspólne z filmami bollywoodzkimi – są tańce, są śpiewy, są emocje, są feerie barw. Ale jest to Tollywood, a więc kino z południa Indii w języku telugu, które to ma zupełnie inny klimat niż filmy północnoindyjskie w języku hindi, czyli Bollywood. Zresztą nawet typowym Tollywoodem tego filmu nie można nazwać, bo reżyser SS Rajamouli ma swój unikalny, wyjątkowy styl, wyróżniający go na tle innych reżyserów południowoindyjskich, stąd też jego produkcje cieszą się aż tak wielką popularnością.

Pewnie zaskoczę Cię też pisząc, że wielu miłośników „typowych filmów bollywoodzkich” nie zachwyciło się filmem „RRR”, bo takie superbohaterskie kino telugu ze spektakularnymi, nierealistycznymi scenami akcji niekoniecznie do nich przemawia. I na odwrót - wielu ludzi, którym powszechnie znane w Polsce, błędnie utożsamiane z całą kinematografią Indii romantyczne bollywoodzkie produkcje nie przypadły do gustu, z wielką chęcią obejrzało „RRR”. Zatem Twoja antyreklama tego filmu jest nie do końca trafna. Nie wiem, czy Jamesa Camerona czy Jessicę Chastain można nazwać „miłośnikami typowych Bollywoodów”, a jednak zarówno im, jak i wielu innym znanym postaciom z amerykańskiego przemysłu filmowego ta produkcja niezmiernie się spodobała. Średnia ocena „RRR” na IMDB wynosi 7,9 przy 127 tysiącach głosów, co niezwykle trafnie obrazuje, jak bardzo wielu widzów ten film zachwycił. Nie wszystkie produkcje indyjskie są tak dobrze oceniane, a „RRR” jednak tak, a więc chyba musi być tego jakiś powód, nieprawdaż?

Mógłbyś też, proszę, doprecyzować, czego się nie doczekałeś w filmie, a co pojawiło się w zarysie fabuły „RRR”? Na filmwebie czasem zdarza się, że zarysy te są błędne, ale akurat w tym przypadku ten krótki opis filmu bardzo trafnie oddaje fabułę. Przecież „RRR” jest „fikcyjną historią dwóch legendarnych rewolucjonistów i ich życiowej drogi do walki o niepodległość swojej ojczyzny”. Wszystko się zgadza. Więc w czym tkwi problem?

Cóż więcej mogłabym tu jeszcze napisać.... chyba tylko tyle, że wszystko to, co dla Ciebie jest wadą tej produkcji, dla nas, jej miłośników, jest jej zaletą. Stąd te zachwyty i pochwały. To, co Tobie się nie podobało, a więc charyzmatyczni główni bohaterowie przypominający półbogów o nadludzkiej sile, spektakularne, zapierające dech w piersiach sceny akcji, rewelacyjna muzyka (nie tylko sekwencje śpiewano-taneczne, ale i muzyka w tle), prosta, lecz niezwykle wciągająca i emocjonalnie angażująca widza historia uczyniły z tego filmu emocjonujący, audiowizualny majstersztyk. Ot, cała tajemnica sukcesu tej produkcji.

Miłego dnia :)

ocenił(a) film na 1
olszyna1011

... Cześć Wojtek z tej strony... Jakże niesamowicie żałuję że nie możemy porozmawiać o kinie z tego regionu oko w oko ... są produkcję z Tego Kraju, które obejrzałem z zapartym tchem od dechy do dechy ... Nie byłem turystą w Indiach mieszkałem tam przez kawał swojego życia .. jak na pariasa wydaje mi się że bardzo znam dobrze historię tego wspaniałego kraju i kontynentu ... Nie pogniewaj się na to co teraz napiszę ale biorąc pod uwagę ilość mieszkańców tego niesamowitego kraju rozrzuconych po całym świecie to każdy film w ocenach na wszystkich forach internetowych filmowych dostanie ogromną ilość gwiazdek ... I tak jak Ty nie lubię horrorów i też ich nie oglądam ... Ale kiedy to coś dla mnie coś dostaje lepszą ocenę niż Maratończyk z Hoffmanem, czy Bóg stworzył kobietę z Brigitte Bardot no to muszę dać jedynkę ... Gdybym dostał informacje o historii odzyskania dziecka ukradzionego przez Anglików z biednej rodziny indyjskiej pewnie bym tego filmu nawet nie obejrzał ... Ale dostaje info o dwóch rewolucjonistach o których nigdy nie słyszałem mieszkając w tym kraju mając przyjaciół w tym kraju no to jedynka ...
Jakże wspaniały wieczór dzisiaj że mam okazję niestety tylko online rozmawiać z tak wspaniałą osobą jaką jesteś Ty ...

ocenił(a) film na 1
wojtek1a

With all due respect to You ... Bo dopiero teraz przeczytałem ten fragment dotyczące rozróżnienia hinduidi ... To tak jakbyś chciała warszawiekowi z dziada pradziada pokazać różnicę pomiędzy warszawiakiem z prawego brzegu Praga i lewego brzegu Warszawa .. a tak nie jest... Od 15 wieku po mieczu moja rodzina jest w tym mieście i nie rozróżniamy północy z południe przychodzą z zachodu ..

olszyna1011

RRR jest filmem trudnym do ocenienia, wręcz nieocenialnym, nawet mierząc miarą typowych produkcji tego regionu. Zastanawiam się, jakim słowem mogę skomentować najlepiej to dzieło i przychodzi mi na myśl "kuriozalne". Oglądałam ten film przez 3 dni - za jednym podejściem musiałby być to rodzaj traumy. Brytyjczycy muszą być w szoku i gdyby ten film nie był tak overthetop zestawem klisz i szablonów, mógłby rzeczywiście posłużyć za materiał do poważnej dyskusji o kolonialiźmie, do czego czyba pretendował. Lubię Indie i ich mieszkańców i rozumiem ich bolesne doświadczenia, ale ta próba heroizacji własnej historii jest dla mnie absolutnie niestrawna.

ocenił(a) film na 7
olszyna1011

Świetna odpowiedź!

wojtek1a

Nie zesraj się

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones