Od komedii romantycznej trzeba wymagać poczucia humoru i fajnego wątku miłosnego, takiego jak na przykład ten z "Francuskiego pocałunku". "Randka z Lucy" spełnia pierwszy warunek a z tym wątkiem miłosnym jest nie najlepiej bo każda z randek została wystawiona na totalne pośmiewisko. Film skupia się więc tylko i wyłącznie na wątku komediowym i nie widzę potrzeby nazywania go romantycznym, mimo że wyszedł z okazji dnia zakochanych. Nie zgadzam się z opinią wielu ludzi twierdzących że wybór Lucy był przewidywalny, ponieważ jak już napisałem, żaden z partnerów nie został potraktowany przez twórców poważnie. Na tle nie nagannej ale pozbawionej fajerwerków gry aktorskiej większości bohaterów "Randki z Lucy", wybija się LaPaglia grający Bobyego, basebollistę na emeryturze. Scena w której Lucy przekonuje się ile radości Boby potrafi i chce dać swoim fanom jest najlepszą w przekroju całego filmu