Serio się nie spodziewałam, że mi się spodoba, ale było coś odświeżającego w tej bajce. Taka dystopia z moralnie szarymi bohaterami. Nie ma złoczyńcy, główna bohaterka nie jest taka niezdarna, urocza, super dobra, prześliczna animacja (chociaż to to już standard), złapało mnie za serducho. Niby rozumiem zdanie niektórych na temat morału, że nie ufa się osobom, które nas wcześniej zdradziły, ale właśnie może dzieci powinno się uczyć wybaczania? Z perspektywy dorosłego może to wygladać naiwinie, ale to nadal bajka dla dzieciaków. Zresztą, wydaje mi się, że to i tak się spina. Co ta "zła" bohaterka miała zrobić w tamtym momencie, gdy Raya oddała jej kamień? Mogła uciec, ale jaki miałoby to sens. Ona też straciła wszystko, całe państwo zamienione w kamień (również jej matka). Dla jej własnego bezpieczeństwa musiała te fragmenty połączyć.
Wada, która przyszła mi do głowy podczas oglądania to tempo akcji. Jest za szybko. Świat i bohaterkwie mieli sporo większy potencjał. Z drugiej strony rozumiem, że animacje rządzą się swoimi lrawami co do czasu akcji.
Moim zdaniem Raya i ostatni smok ma coś w sobie, ogląda się dobrze, cieszy oko i serduszko. Takiego Disneya chcę więcej.