Po przeczytaniu pochlebnej recenzji Caliguli nastawiłam się na przyjemny i luzacki seans łączący w sobie zarówno elementy horroru jak i komedii.
Film zaczął się iskrą, a skończył na dogasającym niedopale.
Początek spowity jest jeszcze jako tako w jakiś woal grozy i niezdrowej atmosfery, później niestety roi się już tylko od umazanej wnętrznościami tandety i niewybrednej dosłowności. Naprawdę lubię filmy zaprawione kiczem, ale ten do mnie nie przemówił. Miałam wrażenie, że oglądam jakiś grafomański stolec wyparty niedługo po "Martwicy mózgu", która łagodnie mówiąc, jest dla mnie zwykłym knotem.
Powodów do śmiechu było również tyle co leming napłakał.
Myślałam, że "Reanimator" otrze się choć trochę klimatem groteski o "Rodziców" z 1989, lub "Włóczęgę" z 1992, niestety spotkał mnie zawód pełną gębą.
Jak dla mnie "Reanimator" nie jest wart funta kłaków, ani tym bardziej poświęcenia mu prawie półtorej godziny zegarowej.
Polecam tylko wyrobionym wielbicielom gatunku.