Esencja euro-trashu. Maestro Klimovsky znów w natarciu + niezastąpiony Paul Naschy jako hinduski guru Krishna. Eksploatujemy okultyzm, czarną magię, voodoo, żywe trupy. Jest kapka golizny i zwichrowany, funkujący soundtrack. Fatalne aktorstwo, charakteryzacja zombie. Całość ma swój urok! Świetna psychodeliczna scena, gdy Naschy jawi się we śnie jako satanistyczny kozioł z rogami! Coś pięknego. Polecam.
2/10