Film reklamuje się jako przedstawiciel dobrego kina akcji. Efektowne walki,
skomplikowane plany i dowcipne teksty głównego bohatera - tego tu nie ma. W zamian
dostajemy historię emerytowanego agenta CIA, który w wolnym czasie flirtuje przez
telefon z pewną kobietą. Warto dodać, iż jest ona tak młoda, że zakrawa to na pedofilię.
Pewnego zwyczajnego dnia Frank Moses, bo tak nazywa się grany przez Bruce'a Willisa
bohater, zostaje zaatakowany w swoim domu przez oddział uzbrojonych żołnierzy. Mimo
zaawansowanego wieku i znacznej przewagi liczebnej przeciwników powala kilku z nich
dwoma ciosami pięścią i z łatwością ucieka. Natychmiast udaje się po telefoniczną
przyjaciółkę pragnąc uratować ją przed niechybną śmiercią. Szybko kontaktuje się z
dawnymi przyjaciółmi i razem z nimi próbuje rozwikłać zagadkę. Dalszej części fabuły
nie warto streszczać, ponieważ twórcy udanie wprowadzili do scenariusza na siłę
pomieszane wątki. "RED" obfituje w absurdy rodem z najgłupszych amerykańskich
komedii tylko w tym przypadku, niestety, niezamierzone. Jako przykład można podać
chociażby łatwość z jaką Frank Moses włamuje się do siedziby CIA nie będąc
rozpoznanym. Nie wspominam już o tak oczywistych błędach jak m.in. w scenie, w której
bohaterowie siedzą w samochodzie i omawiają szczegóły planu - za oknem widać
pięknie prószący śnieg, lecz kiedy Frank wysiada z pojazdy niebo jest idealnie czyste.
Cała ekipa "tych dobrych" jest niemal niezniszczalna. Wyrwanie dziury w metalowej
ścianie kopniakiem, czy trafienie z rewolweru w sam środek pocisku z bazooki nie
stanowią dla nich problemu. Jedyny przyjaciel głównego bohatera, który zginął,
poświęcił się i został zastrzelony przez swoich (zresztą zupełnie bez sensu). Na każdym
kroku daje o sobie znać głupota zarówno jednej, jak i drugiej strony. Odnoszę wrażenie,
że gdyby Frank był odrobinę mądrzejszy to używając swoich talentów fizycznych
zawojowałby cały świat. Film mogę z pewnością polecić jaką świetną komedię - jedyne
nieśmieszne momenty to te, w których bohaterowie silą się na zabawne teksty. Przez
cały seans zastanawiałem się, czy aktorzy przypadkiem nie improwizują. Nie dajcie się
zwieść wielkimi nazwiskami wymienionymi w obsadzie. Nawet Bruce Willis i Morgan
Freeman nie są w stanie nadrobić dennej fabuły. Być może wszystkie wymienione
przeze mnie wady są napisane z zazdrości. Kiedyś też chciałbym umieć wysiąść z
obracającego się po uderzeniu przez rozpędzony radiowóz samochodu, ale przecież do
tego trzeba być "Retired, Extremely Dangerous". Amen.
. "RED" obfituje w absurdy rodem z najgłupszych amerykańskich
komedii tylko w tym przypadku, niestety, niezamierzone"
cóż.
generalnie strasznie trudno w jakikolwiek sposób skontrować twoją, jak to napisałeś, recenzję. potraktować na serio film, który jest pastiszem wszystkich szpiegowsko-sensacyjnych produkcji, to straszny falstart.
nie wiem, jak w trakcie oglądania filmu nie zorientowałeś się, że film jest ogromną, potężną satyrą na kino tego typu.
film JEST komedią - i w tej roli spisuje się wyśmienicie. jest to żadne kino, zero przesłania, ale,mój boże, niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy nie miał ochoty obejrzeć znanych mordek i filmie szybkim, głośnym, absurdalnym i śmiesznym.
Cóż, autor tej, jak to sam górnolotnie określił "recenzji", kompletnie nie załapał klimatu tego filmu i zamierzeń jego twórców. Doszukiwanie się tu "absurdów" czy "niedociągnięć" to jakiś obłęd. Co gorsze, to już nie pierwszy taki post, na który się tu natknąłem. Jak dla mnie, świetny komediowy akcyjniak, w którym starzy, dobrzy aktorzy świetnie się bawili, traktując z przymrużeniem oka swoje poprzednie role. Co najważniejsze, film nie przynudzał. Cały czas coś się działo. A Malkovich... bezbłędny. Dzięki "Red" zapomniałem o istnieniu tego gniota "Cop Out". ;) Pozdrawiam.
P.S. Jedyny minus to za mało Freemana. Scenarzysta za mało czasu poświęcił jego postaci.
Zgadzam się z Socchi i Sab 1970. Film oglądana się bardzo przyjemnie, można się dobrze pośmiać i oderwać od szarej rzeczywistości a widok Malkovich'a ze świnką jest po prostu bezcenny.