Chciałem się podłączyć do jakiegoś tematu, ale nie znalazłem odpowiedniego.

Film to 10/10! Prawdziwe arcydzieło kinematografii, muszę złożyć hołd wszystkim ludziom którzy się przyłożyli do stworzenia tego obrazu.

Film doskonale obrazuje, że kasowy przebój nie musi mieć fabuły lub sensu, ba, wyszli ponad to i dali do zrozumienia, że nie potrzebują nawet aktorów! Mistrzostwo moi drodzy, zasłużony sukces kasowy (US Box Office:$4.8k)

Moje pierwsze skojarzenia to film buried. Jednak w trakcie oglądania moje spostrzeżenia się obróciły o 180 stopni. We "Wrecked" ujrzymy takie nowalijki jak zupełnie niezrozumiałe wstawki wybujałej wyobraźni scenarzysty, które udają prawdziwe kreacje bohaterów, dwie (dosłownie dwie!) lokacje całej historii, czyli takie proste i oczywiste miejsca jak las i ulica. Geniusz prostoty.

Gdyby porównać "Wrecked" z kinem niezależnym, tutaj też spotkamy miłą niespodziankę. W kinie niezależnym czekaja na nas element zwany przesłaniem/puentą, tutaj... nie ma puenty! Całkowicie nowatorskie podejście do zakończenia filmu, które zostało ku ździwieniu odbiorców zmienione w kampanię społeczną "pamiętaj by zapiąć pasy".

Mam dużo więcej przemyśleń po obejrzeniu tego filmu, ale kotłują się we mnie tak bardzo, że chyba nie dam rady ich tu wszystkich przedstawić. Dziękuję.