Zaraz po wyjściu z sali kinowej coś mnie trafiło - czy tylko mi nie podobało się zakończenie tej całej serii? Chodzi mi dokładnie o samo zakończenie czyli to, że po uwolnieniu "antybiotyku" Alice nie umarła. Okay, rozumiem że zabiło to jedynie wirus w jej ciele, ale jeśli zabiło zombie w których ciałach był wirus T to idąc tą logiką ona też powinna zginąć? Nie wiem czy mówię z sensem i czy dobrze rozumiem ale według mojego dość małego umysłu tak powinno właśnie być.
Nadal pomimo tej logiki... czy tylko według mnie skończyłoby to się lepiej gdyby ona zginęła? Sam epilog mogłaby przeczytać Claire opowiadając o Alice co zrobiłoby według mnie dość większe wrażenie. To że ona przeżyła było... zbyt hollywoodzkim zagraniem przez co jeszcze bardziej Ostatni Rozdział stracił w moich oczach. Chociaż sceny walki - były świetne ale w porównaniu do Afterlife był to dość średni poziom. I ten chaotyczny montaż - kumam że musi być dynamiczny, ale nie przesadzajmy z tym wszystkim.
Hejo!
Powiem ci tak, zombie umarły przez to że już jakby byli martwi ;d, Alice nie umarła bo była tylko zakażona anie "martwa ciałem i duszą" co nie zmienia faktu że masz rację, gdyby umarła zakończenie było by mocniejsze.
O to właśnie siedziało mi w głowie ale nie wiedziałam czy to mogła by być prawda, dziękuję za wyjaśnienie :D
No właśnie, zrypali to zakończenie, w głowie mam już pokazaną scenę jak mogłoby to wyglądać gdyby Alice umarła. +100 do "fajności" filmu.
Plus nie wyjaśnienie co się stało z jej "córką" adą,leonem,jill itd. Rozumiem że aktorzy nie chcieli grać ale mogli to jakoś wyjaśnić.A tak to można tylko się domyślać że wesker ich zabił w waszyngtonie, ale też nie można tak myśleć bo to jak wesker umarł jest po prostu śmieszne, on potrafił przetrwać kulki w głowie, wybuch a zabiła go zatrzaśnięta brama :D to też skopali.
Wgl nie wyjaśnili co się stało tak właściwie w Waszyngtonie, zostawili to tak jakby w tyle ale cały czas o tym mówili nawet tego nie wyjaśniając. Na samym początku filmu myślałam że może będą jakieś flashbacki (co byłoby zajefajne, bo mega według mnie wyglądałyby gdyby pokazali flashbacki gdy Alice spała zamiast tych wstawek z Czerwoną Królową i 24 godzin). Mogliby właśnie wtedy wyjaśnić co się stało z tymi postaciami.
Proszę cię, Wesker przeżył TYLE RZECZY (nawet w Apokalipsie no proszę was) i jego śmierć to było śmiech na sali. Najlepsze było to, że niektóre śmierci były tak przewidywalne, że zgadywałam po kolei który bohater i jak zginie no i oczywiście BUM BUM BUM JAKBYM GRAŁA W MILIONERACH trafiłam wszystko idealnie. Tak strasznie przewidywalne *ekhem*Turbina*ekhem* że aż czasami śmieszne.
Czerwona Królowa mówiła, że antywirus atakuje tylko martwe tkanki. No więc zombie mają tak jakby martwe tkanki xD i czywiście zarażeni są wirusem T
Ale zaraz zaraz. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale ktoś powiedział Alice, że Wesker jej wstrzyknął fejkowego Wirusa T czyli ona go nie miała w swoim organizmie. To czemu więc gadali, że ona umrze? I na końcu Królowa mowi ze antywirus tylko zniszczył wirusa w jej ciele. Wtf? xD To miała go w końcu czy nie?
Z tego co pamiętam to miała Wirusa T potem jedynie był nie wiem jakoś "wstrzykiwany ponownie" czy coś w tym guście. No bo kiedy odbierano jej moce nie wstrzykiwano jej tego antidotum.
Ale chwila chwila... można to jeszcze rozumieć tak jakby inaczej czyli jak w TWD (co może nie być prawidłowe) czyli każdy ma go w organizmie tylko on aktywuje się tak jakby po śmierci czy coś podobnego. Tylko że to nie ma sensu za bardzo bo były te zachorowania przez co oni umierali i stawali się zombie więc to nie ma sensu.
Fabuła tej serii stała się bardziej poplątana niż gier tak szczerze powiedziawszy.
Właśnie mnie olśniło. Czerwona Królowa nie mówiła, że antywirus nie atakuje żywych tkanek tylko, że unicestwia wirusa T, a zombie bez wirusa T nie mogą "żyć" bez niego. Czyli kiedy antywirus zniszczył wirusa w ciałach tych zombiaków to stali się po prostu martwi? XD
Takie moje przemyślenia xD
A Alice bez tego wirusa może życ
W końcu coś co ma sens! Na serio to ma sens. No bo w końcu Alice jest żywa więc brak Wirusa T = brak różnicy.
Nie zmienia to jednak tego, że film wyparłby lepsze wrażenie gdyby umarła, no ale cóż.