Zupełnie nie rozumiem, co siedzi w głowach osób odpowiedzialnych za casting, że do ról bohaterów, którzy są już zakorzenieni w growej popkulturze, biorą aktorów, którzy w ogóle nie przypominają growego pierwowzoru. Większość widzów takich seriali i filmów oczekuje, że zobaczą na ekranie znajomą twarz i od razu będą wiedzieć, z kim mają do czynienia. Tymczasem tutaj bez przedstawienia postaci, nie miałbym pojęcia, że patrzę na Leona bądź Jill. Jak mam widzieć Leona, to chcę zobaczyć białego mężczyznę z charakterystyczną blond grzywką a nie hindusa z długimi, czarnymi włosami. Czy to jest naprawdę tak trudne dla reżyserów, żeby dobrze dopasować aktorów do wyznaczonych im ról?