byłam na Rewersie.................. miałam cos napisać wczoraj ale nie byłam w stanie... po pierwszych czterdziestu minutach okrzyknełabym ten film arcydziełem.......... niestety nastąpiła scena kluczowa........... i było już tylko gorzej, i nie umiem tego nazwać, bo ta groteskowośc filmu do pewnego momentu jest bardzo zabawna, ale nastę puje jakiś punkt dramatyczny i zaczyna nieznośnie uwierać..........
co do mężczyzn w tym filmie są obrzydliwi, powyłazili nie wiadomo skąd,albo karykaturalnie śmieszni, albo ideologiczne prostaki z ciemnych wsi, przy których Lepper jawi sie jako książęnieskazitelny ;) ...... to to, że ten świat sie trzyma i przetrwał nazizm, stalinizm, komune i inne plagi to zasługa nas kobiet i tej wersji będę bronić jak niepodległości.
Prawda, że film jest rewlacyjnie zagrany, panie tworzą tercet naprawde znakomity, genialne zdjęcia, klimat; zapewne też gratka dla warszawofili............. ale póki co czuje głęboki niesmak........nie umiem tego określić............
paradoksalnie jeśli zrobią dobrą reklamę w USA, to ten film ma szanse na Oscara :) Oscarów nie przyznaja filmom wybitnym :) Więc ten ma szanse
Hmmm może po prostu nie tego sie spodziewałaś? Ten film jest przewrotny, to prawda, że w pewnej chwili następuja niemal zmiana gatunku (tudziez zmiana zabawy jednym gatunkiem na zabawe drugim). Nie każdy to przełknie (dla mnie to chyba najlepszy moment filmu). Polecam obejrzeć jeszcze raz, za jakiś czas. Teraz gdy juz wiesz czego sie spodziewać może dostrzeżesz więcej zalet. A tych jest niemało... Pzdr.
Zrobiłam to, co radzisz: obejrzałam film ponownie po jakimś czasie (widziałam go już w pazdzierniku na WFF) i...cóż, nie zachwyca.
Podoba mi się bardzo gra Jandy (zresztą, jak zwykle) i Dorocińskiego. Buzek nie udało się mnie oczarować, choć fizjonomią pasuje idealnie do granej postaci.
Bardzo razi mnie wątek w terazniejszości, czyli staruszka czekająca na lotnisku na syna etc. Kiepski pomysł, fatalna (!!!!) charakteryzacja Buzek, nie wiem dlaczego nie jest szeroko komentowana, bo po prostu waliła po oczach, i jakieś takie uproszczenia jakie niosła ze sobą końcówka. Poza tym cały motyw zabójstwa przez córkę i ukrywania ciała przez matkę nawiązuje (za)mocno do almodowarskiego "Volver".
A teraz, kto pierwszy rzuci kamieniem? ;)
OK, jak za drugim razem nie zachwyca, to juz raczej nie zachwyci... (Chociaz mnie takie "Pulp fiction" zachwyciło bodajże za 4 razem) Wątek w teraźniejszości został ponoć mocno okrojony w montażu, jest dośc ubogi moim zdaniem, ale swoją siłę i przesłanie ma. Właściwie wg mnie to w tym wątku ukazuje sie tytułowy rewers - jest nim właśnie ów syn. Charakteryzacja jak na polski film dobra, ale oczywiście Rick Baker to to nie jest. Janda IMO jak na siebie to średnia, stac ją na dużo więcej (może to wina scenariusza?) za to Dorociński jest rewelacyjny.
"Volver" mówisz... Nie miałem takiego skojarzenia. To może raczej "Arszenik i stare koronki" Capry, takie porównania słyszałem.
Pzdr.
oczywiście, po wycięciu wątku syna, tytuł zupełnie straciłby sens i trzeba by go zmienić. Widzisz, właśnie ten fakt okrojenia jest BARDZO zauważalny, przynajmniej dla mnie. Szkoda, może dłuższa wersja była bardzie, hymmm, prawdziwa? Skojarzenie z Volver przyszło mi na myśl gdy oglądałam film po raz drugi. Nie mówię, że Rewers jest zły, świetna konwencja i czasem ta stylizacja na film noir. po prostu mnie NIE zachwycił, a zewsząd płyną takie ochy i achy.
No, mnie też nie zwalił z nóg (może za drugim razem), ale zachwyca mnie jedno - to nareszcie film "współczesny" i "otwarty". Bo bolączką naszego kina, które skądinąd wydało ostatnio kilka naprawdę pierwszorzędnych filmów ("Plac Zbawiciela", "Pora umierać", "Rysa" i przede wszystkim "33 sceny z życia"), była a to anachroniczność, staromodność ("Katyń", również "Plac Zbawiciela"), a to hermetyczność ("Rysa", po części też "Wojna polsko-ruska"). Natomiast "Rewers" jest "na czasie", operuje nowoczesnym językiem filmowym - choćby sposób zabawy gatunkowymi konwencjami, mieszanie ich... Toż to niespotykane w polskim kinie. (Choć nie jest oczywiście poziom braci Coen czy Tarantino) A przy tym nie jest tez "Rewers" hermetyczny - do jego zrozumienia wystarczy minimalna dawka wiedzy o komunistycznym totalitaryzmie. To sie chwali.
Bardzo zaciekawiło mnie zdanie, że Oskarów nie przyznaję się filmom wybitnym. "To nie jest kraj dla starych ludzi", "Gladiator" czy "American Beauty" to jednak filmy wybitne. Oczywiście pozostaje kwestia gustu, ale ich realizacja, działanie na wyobraźnie, wciąganie widza w akcje są dużo powyżej po prostu "dobrego filmu". A "Braveheart", "Forrest Gumb" czy "Tańczący z wilkami"? A "Rashomon", "La strada" czy "Złodzieje rowerów"? Dla mnie oskar też nie wyznacznikiem, że film jest dobry, nie ekscytuje się kto dostanie oskara ani nie idę na film tylko dlatego że jest "oskarowy", też często nie zgadzam się z wyborem i uważam je czasem na skandaliczne - ale zauważam w Polsce całkowicie niesłuszną falę gardzenia filmem amerykańskim i co za tym idzie, filmowymi nagrodami amerykańskimi. Oczywiście, większość ich filmów to chłam, ale w każdej kinematografii większość filmów to chłam. Ale zdanie że Oskarów nie przyznaję się filmom wybitnym to już jest paranoja. Można nie lubić, ale taka ignorancja nie przystoi! Pozdrawiam
Nie widzę żadnej fali gardzenia amerykańskim kinem... To tylko co bardziej snobistyczne osoby uważają że "należy" nim gardzić w ogólności, tak jak wszystkim co popularne. I tak jest na całym świecie...
o "Rewersie" piszę też tutaj: http://movielicious.bloog.pl/ Zapraszam do śledzenia mojego filmowego bloga :)
wybitne mniej wybitne bardziej ;) jeśli kogos uraziłam zdanieem swoim to o wyrozumiałość proszę :0 z wybitnościa to tak z lekka ironicznie miało być :) Absolutnie nie gardzę oscarami raczej mnie bawią ale w cale nie w negatywnym sensie ;)
Co do Rewersu - to jakoś odtajałam. Na pewnoo warsztatowo bez zarzutu (może rzeczywiście z pominięciem tego współczesnego wątku). I zdecydowanie arto go zobaczyć ;) choć generalnie nie pokuszę sie drugi raz, chyba, że do momentu kluczowego.