Przyznam, że spodziewałam się dzieła porównywalnego poziomem (niezależnie od gatunku) do filmu "Popiełuszko".
Oba autorskie filmy traktują o trudnych tematach czasów zniewolenia, lecz oba nie unikają humoru.
Niestety paradoksalnie to w "Popiełuszce" humor jest przekonujący, w "Rewersie" zaś trąci sztucznością.
Film na tle współczesnej przeważnie nędznej polskiej kinematokrafii mimo wszystko broni się pewnymi atutami: bardzo dobrą obsadą
(zwłaszca doskonała Anna Polony!) i świetną muzyką, dość ciekawie poprowadzoną historią i świetnie zmontowaną czarno-białą fotografią.
To wszystko jednak nie wystarczy, żeby dać mu pięć gwiazdek i proponować do nagród oskarowych. Na to według mnie nie ma szans.
Przede wszystkim Rewers nie uniknął "wady genetycznej" polskiego współpczenego kina - dłużyzn, powtórzeń i nawet niestety wulgarniości.
Tam, gdzie zabrakło treści przekazu, tam widz jest narażony na czekanie albo zmuszony do analizowania po raz koleny wyrazu twarzy pani Jandy w tych samych okolicznościach i na tym samym tle (zawsze takiego samego wyrazu, choć w tym akurat filmie jej maniera nie jest nadmiernie irytująca).
Film, zachwalany jako czarna komedia, miewa faktycznie dość zabawne sceny, ale przeważnie jest to dość płaski, niedopracowany i przeciętny humor.
W przypadku opowieści o tak dramatycznym okresie stalinowskich lat '50, tym bardzie dowcip powinien być dobrze przemyślany i działać poprzez kontrast z tragizmem. Tu tego brakuje, przez co historia tak naprawdę mogła wydarzyć się wszędzie na świecie i w każdym czasie, mimo atrybutów z ówczesnycvh czasów (Stalin w rożnych odsłonach). Zabrakło uwypuklnenia czasów stalinowskich skontrastowanych z inteligentnym mocnym humorem, aby w ten sposób zyskać mocniejszy efekt komediowy i wyraźniej osadzić bohaterów w ich rzeczywistych dylematach i strachu. Ani strach, ani humor nie pozostają w pamięci widza po wyjściu sz kina. Pozostaje wrażenie, że czasy stalinowskiego terroru niczym nie różnuły się od czasów gierkowskich pomarańczy.
Podobnie niefortunnie zobrazowane jest pokolenie byłych AK-owców, którzy odnaleźli się w różnych sytuacjach powojennych. Jeden został dyrektorem wydawnictwa, drugi ukrywa się, a obaj w końcu zostają aresztiwani. Niestety reżyser nadał im twarze obleśnych facecików, z których jeden przewraca się w barłogu w swoim mieszkaniu, , jakby pił całą noc, kiedy żona próbuje mu na coś ważnego zwrócić uwagę.
Drugi natomiast, za przeproszeniem, pieprzy panienkę na biurku w pracy... Taki obraz AKowca pokazali twórcy Rewersu.
Nie było ani jedneej wiarygodnie wyrysowanej postaci, ludzi autentycznie wartościowych, których kultura i wrażliwość jest niezaprzeczalna.
Wygląda na to, że każdy, ale to każdy co do joty, żyjąc w komunistycznej Polsce musiał się umaczć i reprezentował mentalność koniunkturalisty.
Co jesty ewidentą niepradą.
Tekst matki (pani Janda), że najważniejszy jest spokój rodziny, inne sprawy się nie liczą, to przecież pani Dulska.
Rewers pokazuje wymizerowaną Polskę Dulskich i w sumie ani nie jest mocną czarną komedią, ani dramatem z elementami humoru,
po którtym pozostake w pamięci przesłanie i głębsza refleksja.
I na pewno warto go obejrzeć w telewizji, a nie koniecznie trzeba iść na niego do kina.
justgo_JGI
>> Przede wszystkim Rewers nie uniknął "wady genetycznej" polskiego współpczenego kina - dłużyzn, powtórzeń i nawet niestety wulgarniości.
Przeszkadza ci wulgarność a chwilę później sama klniesz (przepraszając przy okazji ale to przecież bez znaczenia). Więc jak to jest na prawdę z tą wulgarnością u Ciebie ?
>> Tekst matki (pani Janda), że najważniejszy jest spokój rodziny, inne sprawy się nie liczą, to przecież pani Dulska.
No nie, akurat tekstem pani Dulskiej byłoby: "najważniejsza jest opinia innych osób o naszej rodzinie, inne sprawy się nie liczą". W filmie matka dba o spokój rodziny. W książce Dulska dba o opinię i wygląd tej rodziny na zewnątrz. To ogromna różnica.
>> Nie było ani jednej wiarygodnie wyrysowanej postaci, ludzi autentycznie wartościowych, których kultura i wrażliwość jest niezaprzeczalna.
Może to dobrze, że ten film jest taki modernistyczny w duchu (w sensie podważania wartości). Ja sam nie znam ludzi których "kultura i wrażliwość jest niezaprzeczalna". Nie wydaje mi się to wadą filmu. Nawet podoba mi się, że jedyną taką wzorową osobą, jest fikcyjne wyobrażenie o ojcu jakie nosi w sobie syn Bronisława. Ideałem najłatwiej być ... nieżyjąc.
Drugi raz zaskoczyła mnie jakaś twoja niespójność: krytykujesz Dulszczyznę, która polega na zastępowaniu myślenia za pomocą bezmyślnych reguł wychowania i przesadnego przywiązania do wartości a z drugiej strony krytykujesz brak tych wartości w filmie.
Chciałbym zwrócić uwagę, że wymienieni przez ciebie aresztowani "byli Akowcy" chyba nie należeli do tej kategorii. Dyrektor był wcześniej prawdopodobnie działaczem ludowym lub socjalistycznym, a generał prawdopodobnie komunistą - może to Cieie zdziwić, ale ofiarami stalinowskich represji byli także ( i to w ogromnym procencie) komuniści. Akowcem był na pewno brat bohaterki i pewnie cała jej rodzina, mógł nim też być znajomy brata głównej bohaterki studiujący przed wojną w Paryżu. To tyle w kwestii interpretacji treści, z Twoją opinią na temat filmowej wartości "Rewersu" zupełnie się nie zgadzam - to pierwszy od dłuższego czasu polski film atrakcyjny komercyjnie, interesujący artystycznie i bardzo sprawny warsztatowo (o dziwo można zrozumieć co mówią aktorzy).