Dwie godziny popisów choreograficznych, śpiewu, pokazów magii, tańca... dodatkowo jedne z największych gwiazd tamtego okresu (choć niektóre z tych nazwisk sa znane dziś tylko największym koneserom starego kina). Nie spodobało mi się to wszystko jednak. Owszem, niektóre sceny budzą podziw rozmachem inscenizacyjnym i ciekawie zobaczyc tyle sław w roli samych siebie (chocby Norme Shearer, czy Joan Crawford), ale czas nie oszedł się z tym filmem dobrze. Najlepszy numer? Bez wątpienia "Deszczowa piosenka". Reszta, przemija bez echa. Nawet Hardy i Oliver wypadli tu bez blasku. Jeśli ktoś jednak chciałby zobaczyc stepującą Marie Dressler (w jednej scenie występuje też w rajtuzach), czy Joan Crawford, która na pewno nie miała ani talentu tanecznego, ani wokalnego ten powinien film obejrzeć. 4/10