Bandziory które prowadzą z protagonistą głupkowate dywagacje zamiast go atakować w trybie natychmiastowym albo z zaskoczenia (jak to w życiu nie raz bywa). Mdłe kreacje drugoplanowe. Dalton w wykonaniu Gyllenhaala jest przerysowany, budzi mniejszą sympatię niż w oryginale (jest przestępcą wg wszelkich standardów) i pozbawiony jest tego filozoficznego spokoju jakim emanował Swayze w oryginale, nadający tej postaci pewną głębię (w remake'u dla głupszego społeczeństwa zastąpiono to scenami "prosto w twarz" typu ta na torach czy sceny ze snów dot. walk). Daltonowi Gyllenhalla brakuje też klasy i sprawności fizycznej Daltonowi w wykonaniu Swayze (Swayze był sprawniejszym, wysportowanym facetem o zwinności tancerza, Gyllenhaal przedstawia tutaj takiego typowego 40 letniego typa ze sprawnością powyżej średniej który bóle prymitywnej emocjonalności leczy robiąc kratę na siłowni po godzinach tudzież lejąc innych jak małpa po mordzie, w tym wypadku w UFC). Komiksowy król przestępców, komiksowy bad boy McGregor (który w przeciwieństwie do Gyllenhaala jest i sprawia wrażenie fightera, ale jego kreacja i chodzenie z gołym tyłkiem dopełnia ten film jako pastisz klasyka jakim był film ze Swayze). Na koniec recenzenci na filmwebie, którzy przytulili diengi, żeby się choć koszty dystrybucji zwróciły. Kurtyna.