Amerykanie mają takie pojęcie o Robin Hoodzie , jak Czesi o wojnie secesyjnej.
Masz rację. Pamiętam tamten serial. Był magiczny. Miał niesamowitą atmosferę i nieziemską muzykę.
A co sądzisz o pełnometrażowym filmie z 1938 z Errolem Flynnem w roli głównej? Moim zdaniem właśnie ta wersja jest najlepsza. Flynn spisał się tam znacznie lepiej niż drętwy Costner.
To zobacz. Naprawdę warto. Dostał 3 Oscary, w pełni zasłużenie. To najlepsza adaptacja legendy o Robin Hoodzie.
Dobry komentarz. Ale realia średniowiecznej europy miały być tylko tłem dla typowej amerykańskiej komedii przygodowej. Komplet gwiazd, dużo efektów specjalnych, pogoni i bijatyk i to wszystko pozlepiane w całość w stylu hollywoodzkim ...
No własnie, dlatego w swoim komentarzu "ostrzegam" , że to zwykła przygodówka i nie ma się co spodziewać realiów typowych dla filmów historyczno-kostiumowych.
Jednakże nawet film przygodowy może przybliżyć realia średniowiecznej europy , np. taki Robin Hood Ridley-a Scott-a i nie trzeba robić z tego czystego fantasy.
Ech, bez przesady. Serial z Michaelem Praedem był w porządku, no i był trochę dojrzalszy niż ten film. Taka typowo hollywoodzka produkcja, sporo poczucia humoru, piękny happy end i ładna muzyka. Aktorstwo też na poziomie wyższym niż przeciętny. Arcydzieło światowej kinematografii na miarę Kubricka to to nie jest, ale do bardzo kiepskich nie należy.