Po obejrzeniu po latach ponownie całej trylogii muszę stwierdzić, że trójka wypada strasznie blado w porównaniu z jedynką i dwójką... w sumie to wypada blado w ogóle jako film. Brutalność, która poniekąd była marką tej serii, tu jest praktycznie w zaniku. O ile mogę to wybaczyć nowemu Robocopowi, jako że to zupełnie inna, odświeżona produkcja, to ten film jako pełnoprawna część serii z tą samą obsadą (no z pewnymi wyjątkami, takimi jak chociażby tytułowy bohater) powinien zachować klimat poprzedników... niestety nie zachował. Stare części ponadto zahaczały często o hmmm... o coś co chyba można nazwać groteską. Pokazywane urywki z reklam telewizyjnych oraz wiadomości ukazujące nowoczesny, ale kierujący się innymi zasadami świat, bezduszna korporacja z bezduszną dyrekcją troszczącą się tylko o kasę i pijar (np. w drugiej części kiedy robot-ćpun urządza rozwałkę w mieście i morduje kogo popadnie, dyrektor korporacji obawia się, że firma będzie przez to miała złą prasę) itp. Tutaj to wszystko bardziej zahacza o kicz, poprzednicy potrafili jakoś balansować na granicy tandety, tu ta sztuka się nie udała. A moment kiedy puszczany jest znany i lubiany motyw muzyczny z Robocopa w scenie kiedy nasz mechaniczny protagonista jedzie niemal rozwalonym różowym cadillaciem woła już o pomstę do nieba. Szkoda, że trylogia została zakończona w tak kiepski sposób.