Chciałem obejrzeć dobrą komedię z jajem, ale nie dane mi było tego doświadczyć. Dobry pomysł spłynął po tym filmie jak ptasie g*wno po parapecie. Black, Cera, Platt, Cross i Olivia Wilde nie uratowali tej produkcji. Szkoda. Potencjał był naprawdę ogromny, ale film jest płytki (taki w sumie był chyba zamiar), ale nieśmieszny. Jest kilka świetnych gagów, motywów, ale większość to wyświechtany, zrobiony na siłę, prostacki humor.
Gdybym miał do wyboru obejrzeć po raz 10 "dzikie łowy" i po raz drugi "year one" to wybrałbym pierwszą opcję. Oba filmy pomimo odmiennego umiejscowienia akcji i scenariusza, maja bezsensowną fabułę i opierają się przede wszystkich na gagach i żartach sytuacyjnych, ale to "dzikie łowy" są 100 razy śmieszniejsze.
"Year one" to wyłącznie ciekawe umiejscowienie akcji, nawiązywania do Biblii (zresztą mało śmieszne), Jack Black i Olivia Wilde, kilka gagów. Obejrzeć można, ale dobra komedia to nie jest. Mnie rozczarowała.
Jak dla mnie motywy biblijne mogły być ostrzejsze, bardziej prześmiewcze, chamskie. Podstawowym minusem jest Michael Cera, nudny jak flaki z olejem, już Steven Seagal ma większy zasób mimiki twarzy. Minusy kolejne: niespójność czasu wydarzeń, pomieszanie poszczególnych historii. Natomiast mocne strony tego filmu to pare śmiesznych, ale i tak oklepanych gagów, obsada (Black, Vinnie Jones, Olivia Wilde i młoda Juno Temple ze śliczną buźką, no i jeszcze Kyle Gass jako eunuch:)). Rozczarowanie.