Gdy słyszę określenie "film animowany przeznaczony dla dorosłych", od razu robię się nieufna i podchodzę do takowej produkcji z dystansem. I jak na razie taka postawa wydaje mi się słuszna. Po obejrzeniu Romana Barbarzyńcy dochodzę do wniosku, że twórcy filmów dla widzów powyżej 18 lat uważają, że kwintesencją dorosłości jest rynsztokowe poczucie humoru, któremu do ekstatycznej radości potrzebne jest kilka niewyrafinowanych "dowcipasów" (oczywiście z bijącym po oczach, oślepiającym wręcz, podtekstem seksualnym).
Roman pochodzi z plemienia mocarnych i prymitywnych barbarzyńców. Jednakże nie czuje się dobrze w swoim otoczeniu, gdyż wielki Kron nie wyposażył go był w imponującą muskulaturę. Gdy razu pewnego na wioskę barbarzyńców najeżdża oddział księcia Zamordora w lateksowych wdziankach sado-maso (okładający się po nagich pośladkach batożkami), wszyscy jej mieszkańcy trafiają do niewoli. Wszyscy oprócz rachitycznego Romana, który postanawia uratować swych pobratymców. W towarzystwie irytującego barda Wrzaskiera, wojowniczki Kseni i elfa Lamerasa (o widocznie homoseksualnych ciągotkach) wyrusza w niebezpieczną podróż.
Na początku jeszcze myślałam, że dam radę zaśmiać się przynajmniej raz w ciągu całego seansu. Niestety, film dłużył się niemiłosiernie i nie wykrzesał ze mnie nawet wątlutkiego grymasu. Ze sceny na scenę czułam się coraz bardziej zażenowana żartami bazującymi na najniższych instynktach. Aluzje seksualne są tak czytelne, że zrozumie je nawet przeciętnie uświadomiony ośmiolatek.
Animowane filmy przeznaczone dla dzieci prezentują poziom o niebo wyższy. Obecnie często mają warstwę ukrytą przed dziećmi, a zrozumiałą i zabawną dla widzów starszych. Twórcy takich produkcji, jak Shrek czy Madagaskar, potrafią bawić widza w każdym wieku, zmuszając czasem do myślenia. Roman Barbarzyńca do myślenia bynajmniej nie skłania. Poza tym razi oczy nawet animacja - w dobie pięknych wizualnych efektów Roman nawet na tym tle prezentuje się kiepściutko.
Ponoć nasz rodzimy dubbing został nieco złagodzony w stosunku do duńskiego oryginału. Ale autorowi polskich dialogów - Jakubowi Wecsile - i tak nie udało się uratować tego filmu. Przykro, że tak dobrym aktorom, jak Maciej Stuhr czy Jacek Braciak (którzy przecież dubbingować potrafią naprawdę świetnie), w ogóle przyszło do głowy wziąć udział w tym żenującym przedsięwzięciu.
Nie dajcie się zwieść reklamom zachwalającym pikantny humor i dowcipne nawiązania do "Władcy pierścieni". W tym filmie na pewno niczego takiego nie znajdziecie. Tutaj jest tylko mnogość sytuacji, od których chce się odwrócić z niesmakiem wzrok. Polecam tylko wytrwałym kinomaniakom, którzy po prostu zechcą się empirycznie przekonać o żałosnym poziomie, jaki postanowili nam zaserwować twórcy Romana Barbarzyńcy. Każdemu, kto nie pragnie tego typu doświadczeń - szczerze odradzam.
Ja powiem tak. Z przeznaczeniem dla młodszej widowni, a prawda jest taka, że to kierowane jest jednak do niej, mogło to wyglądać mniej ''podtekstowo'' zwłaszcza jeżeli chodzi o formę, aniżeli samą treść. Pewnych rzeczy dzieciaki, nawet te 10-12 letnie nie wychwycą z porównań w dialogach. Lecz jeżeli chodzi o obraz i zachowanie się bohaterów, no nie da się ukryć, ale fruwające, wiadomo co, nie umkną ich uwadze.
Ale scen z fetyszem, kipiących seksualizmem, odmiennością czyli ''inną'' orientacją seksualną itp, jest aż nadto.
Jednak dla dorosłych, czyli tak jak dla mnie, wiele fragmentów, mimo iż nadal ''zboczonych'', dawało niezłe wybuchy śmiechu.
Szkoda tylko, że ostatnie 20 kilka minut stało się zupełnie niespecjalne i oczywiste do bólu, bo dałbym więcej, jak słowo daję :)
Swoją wypowiedzią udowadniasz tylko, że sam śmiało możesz być podciągnięty pod własną tezę.
To, że Ty dałeś najniższą ocenę, a inni wyższe, chociaż 5/10 to żadne wyróżnienie, nie oznaczać zaraz musi, że są prymitywni.
Owszem, ten duński twór, w ogóle nie powinien powstać, ale jeżeli już się po niego sięga, to jest on co najwyżej animacją na jeden raz.
Oglądasz, ale za dwa kilka dni już o nim nie rozpamiętujesz, no chyba, że Ty nadal chodzisz nabuzowany złością, że ktoś Ci taki ohydny badziew zaserwował.
Chodzi o przesłanie tej bajki. Każde dzieło, gorsze lub lepsze, ma do przekazania jakąś treść. Od wielu lat istnieje ruch-ideologia zwana Gender (w Polsce pojawiła się niedawno). Ta bajka promuje jej założenia, a wiec "płeć wszelaką" - a nie dwie płcie, jak to jest przyjęte w normalnym świecie. Ta bajka promuje wypaczenie, demoralizuje - ledwo zakryte organy płciowe męskie i żeńskie - jest to agresja seksualna, do tego agresja i przemoc fizyczna. To standardowe połączenie, znane nie od dziś, które miesza strasznie dzieciom w głowach, wywołuje zamęt w ich delikatnych i nieuformowanych jeszcze psychikach i osobowościach, bo w końcu do dzieci jest ta bajka skierowana. Uważam, że to dno, bo Gender jest promowane w przedszkolach - chłopcy ubierają się w sukienki - mówi się dzieciom, że nie są ani dziewczynką, ani chłopcem, tylko "płcią kulturową" - a wiec obojnakami tak naprawdę - zero tożsamości, zero moralności. Jeśli się obejrzy taką bajkę i zaraz o niej zapomni (bo jest się już starszym i wychowanym wg innych wzorców), to pół biedy, ale są ludzie (partia Palikota stworzyła program edukacji przedszkolnej promującej Gender), którzy wykorzystują takie filmy, by pokazywać to dzieciom i robić im pranie mózgu. Jeśli nie widzisz w tym niczego złego, to znaczy, że jesteś już zdeprawowany i żyjesz zaspokajając tylko swoje najniższe potrzeby, bez głębi uczuciowej, bez empatii i bez jakichkolwiek wyższych celów. Gorzej niż zwierzę. Lub po prostu nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia, jakie stwarzają tego typu animacje. (Mam nadzieję, że to drugie). I tak, spędza mi to sen z powiek - ku czemu zmierza ten Świat...
Jeśli to było kierowane do dzieci a nie było przeznaczone dla dorosłych (a jednak w takim właśnie żyłam przeświadczeniu) to tym bardziej jest to żenujące...
Słyszałem i czytałem o ruchu Gender i powiem szczerze, że ci, którzy zajmują się tego rodzaju sprawami, prowadzą idiotyczne badania, snują swoje skretyniałe dla świata tezy, próbują przekonywać ludzi do swoich marnych poglądów, a jak wiadomo człowiek podatny jest na wszystko, więc i łyka bez zastanowienia się co popadnie, i co najgorsze, mieszają w głowach naszych dzieci, są istotami zdemoralizowanymi, wręcz chorymi psychicznie. Sam mam córkę, którą wychowujemy wraz z żoną według starych, utartych zasad, oczywiście ucząc ją przy tym wyrozumiałości do pewnych zachowań. Jednak trudno uchronić w stu procentach nasze pociechy przed całym złem tego świata.
Ja nie powiedziałem, że ta animacja jest czymś dobrym. Ogólne jej przesłanie poruszane już było wielokrotnie w innych bajkach. Najgorsze jest to, że kierowana jest przede wszystkim do młodszych widzów, a nie do nas, starych koni i to jest już wielkim NIEPOROZUMIENIEM!
Jednak wierzę w to, że dzieci są w stanie zapamiętać z niej na prawdę niewiele, bo nie jest ani charakterystyczna, ani jakaś wyjątkowa, a główne postaci nie są w stanie wryć się w głowy jak chociażby Minionki, Sid, Chudy, Julian czy Shrek.
Zapamiętać trzeba również to, że wszystko zależało, zależy i zależeć będzie od nas samych, czyli rodziców.
Pewnie jak zwykle się mylę, albo nie zdaję sobie sprawy z tego, jak wielkie zagrożenie krąży nad głową mojej i nie tylko mojej, rodziny.
Zresztą to jeden z tematów ''rzeka'' i mógłby pisać i pisać tak bez końca, lecz poza wymianą zdań między nami, nic się nie zmieni.
Hej, jeśli masz na uwadze dobro swojej córeczki i szanujesz klasyczne wzorce, to nie mogę niczego złego powiedzieć, bo to najważniejsze.
Praktycznie zawsze oglądamy wspólnie animacje, nieraz nawet głupiutkie pingwiny z nią ''obświetlam'', bo nie powiem, abym nie uśmiał się na tym serialu.
Powiem szczerze, że przy ''Romanie...'', pierwszy raz, nie wiedziałem czy zachować powagę i coś skomentować, czy lepiej przemilczeć to wszystko przy dziecku. Tak jak pisałem, mogła nie skojarzyć pewnych podtekstów odnośnie samego dialogu, ale to czego słuch nie wychwycił, wychwyciły na pewno oczy, a formą, jeszcze bardziej ta ''bajka'' poraża.
Na całe szczęście już nikt nie rozpamiętuje o tym duńskim wypierdku dla najmłodszych, a moja córa, zachwycona była ''Krainą Lodu'', na której wylądowała z klasą w kinie z powodów ''mikołajowych''.
Mam nadzieję, że takich ZONKÓW jakim jest ''Roman Barbarzyńca'', kino animacyjne już nie uświadczy.