Lubię ten film, własnie dzisiaj sobie go odświeżyłam - bo pierwszy raz widziałam go będęc dzieckiem. Na pierwszy rzut oka może wydać się kiczowaty, ale tak naprawdę "Roztańczony buntownik" to mieszanka różnych stylów i rzecz wg. oryginalna. To film muzyczny, komedia romantyczna, trochę dokumentu, troche groteski, no i taniec. Gostek grający Scotta tańczy rewelacyjnie, a scena w której tańczy z Fran do piosenki Doris Day - "Perhaps, perhaps, perhaps" jest tak romantycznaa :) No i końcowe Paso Doble wymiata. Znajdą sie też sceny naprawdę zabawne - np. kiedy Liz wyrżnela się na rozsypanym przez Fran peelingu brzoskwiniowym. Przy takim kinie można się naprawdę odprężyć, bez wpadania w kompleksy że nie ma się tyłka i ruchów jak Lopezka :).