Oceniam film „Rozwodnicy” na 5/10. Film ten zapowiadany jest jako komedia. Jeśli tak, to słabo to wyszło, bo nie bardzo jest, gdzie się z czego śmiać. Niektóre epizody (np. Wieczorek jako Waldek lub Piasecka jako dyrektorka) są brawurowe i można się trochę uśmiechnąć. Tekst o Maryi Dziewicy też jest niezły, ale za to bardzo słabo sfilmowany. I to by było na tyle. W paru miejscach jest wrażenie, że to bardziej melodramat lub obyczajówka a nie komedia. Ale z tym filmem jest też taki kłopot, że nie ma jakichś ewidentnych kiksów, niczym specjalnie nie wnerwia, ot taki uczeń na „solidne 3+”. Niczym nie zachwycił, ale też niczym nie wnerwił, właściwie przeszedł niezauważony. Scenariusz generalnie trzyma się kupy, a zaletą opowieści jest to, że przez cały film nie wiemy, dokąd zmierzamy i wszystko może się zdarzyć. Osobiście męczy mnie skupienie się na postaci Gosi. Owszem, wiem, Popławska to wybitnie śliczna aktorka, no ale chyba to nie powinno być wyznacznikiem tej koncentracji. Schuchardt jako jej mąż w zasadzie nie ma co grać w tym filmie, a w rzeczywistości zwykły mężczyzna wystawiłby w jego sytuacji aktualną żonę za okno, żeby się otrzeźwiła, szczególnie po scenie chlania w wypasionej restauracji. Drażnią mnie też niespójne realia topograficzne, bo niby rzecz się dzieje w „jakiejś gminie”, autobus brnie do pobliskiej stacji kolejowej godzinami po jakichś wertepach, a jednocześnie bez problemu bohaterowie balangują do świtu w wypasionej restauracji w centrum jakiejś metropolii, czyli coś tu się nie zgadza. Męczy mnie też to, że o ile epizody często są bardzo fajne, o ile główne role (Popławska i Mecwaldowski) są poprawne, to postacie drugoplanowe są zupełnie bezbarwne. Biedny Schuchardt nie ma co grać, zresztą filmują go zwykle w taksówce lub w kuchni. Obie córki Gosi i narzeczona Jacka są totalnie bezbarwne: Drabik, Grabowska i Łabacz dały bardzo mdłe występy. Złości mnie też, że niektóre sceny i wątki (np. baniak z wodą w kurii) są chyba wstawione po to, żeby „zabrały drogocenne sekundy” i żeby film w końcu dociągnął z napisami do 90 minut. W sumie jest tak, że nie ma się czym zachwycić, ale też nie ma się czym za bardzo zezłościć. Można zatopić się w fotelu i nienerwowo oglądać. W scenariuszu był ogromny potencjał na świetną komedię, ale zostało to słabo nakręcone i słabo zmontowane, po prostu dowcip nie doleciał, ale też dobrze, że film nie wnerwia. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.
w oryginalnej wersji (bo film jest kopią na litewskiej licencji - Parade z 2022) też podobne wady były poruszane w recenzjach :)
kanken12: dziękuję za ten komentarz w odpowiedzi. Niestety nie czytałem recenzji dotyczących litewskiego oryginału. Teraz obejrzałem kilka zwiastunów. I niestety jest gorzej niż sądziłem. Po pierwsze, polski film wydaje się brutalnym, dokładnym, ale mniej udanym naśladownictwem filmu litewskiego. A po drugie, film litewski wydaje się być znacznie śmieszniejszy oraz lepiej nakręcony i zmontowany. Chętnie obejrzałbym film litewski, ale nigdzie go nie znalazłem.