Ta średnia 8/10 to grrrrruba przesada. Film ogląda się przyjemnie, jak to filmy z Connerym, jak to filmy o legendzie okrągłego stołu, jednak na więcej niż 5/10 "Rycerz króla Artura" nie zasługuje. Wieje z tego filmu tandetą i sztucznością. Zdjęcia bardzo przeciętne, aktorstwo niczego sobie choć nie było wiele okazji aby aktorzy się wykazali. Jedna rzecz, która na prawdę przykuła moją uwagę to muzyka Goldsmitha i jego główny motyw do filmu, na prawdę ładny...
Nie znam dobrze legendy o Królu Arturze ale wydaje mi się, że ten film praktycznie nic nam o owym Królu i okrągłym stole nie mówi. Jak już ktoś wspomniał ten film to zwykłe romansidło z wykorzystaniem postaci z legendy, zwykły marketingowy chwyt. No ale to nie musi przesądzać o słabości filmu, jednak nie znajduję już żadnych punktów zaczepienia i moim zdaniem "Rycerz króla Artura" ponad szarą przeciętność nie wybija się.
No i jeszcze ten niedorzeczny moment, w którym podczas procesu Lancelota i Ginewry do zamku wjeżdżają sobie, jakby nigdy nic, nie proszeni goście. Przecież od tego są straże, wartownicy aby z odpowiednim wyprzedzeniem zaalarmować mieszkańców miasta :)