a teraz coś z zupełnie innej beczki, przedsionek zakrystii. niech będzie pochwalony wojciech jerzy, w żywej pamięci jedyny, teraz i zawsze, i na wieków wieki. z zalewu kolanowych peanów na cześć i chwałę tytułowego boga ojca próbuję im tam na sidełko złapać choćby jedną a małą, maleńką, tycią, tyciusieńką, przekłuwającą balonik patosu i powagi szpileczkę, ale dzie tam. nawet rzeczy, które - zwłaszcza dzisiaj - mogłyby potencjalnie odebrane zostać jako przemocowe, przechodzą we wspomnieniach szumowskiej czy grzegorzka zupełnie niezauważone, jako element konieczny procesu tak zwanego szlachetnego hartowania się żeliwa. czyli: ku wyższemu dobru ogólnie wszystko leci super, super.
moje szlachetne i wzniosłe ja czuje się ukontentowane, jakkolwiek moje małe i podłe ja czuje się wystrychnięte na - bo też dwóch będzie hasów w tym filmie, has artysta i has człowiek. najciekawiej oczywiście robi się w punktach tarcia - kiedy to has artysta ma w zupełnym poważaniu hasa człowieka, hasa męża, hasa ojca, hasa lokatora. dla tego hasa liczy się tylko kreacja. ten has jest w stanie przeprowadzić się do innego miasta, byleby tylko przyćpać; jest więc tak, jakby filmy, które kontrolował has, w istocie kontrolowały hasa; jakby has wybrał życie w fikcji bardziej dla niego rzeczywistej niż sama rzeczywistość.
ludzie tacy jak has prawdopodobnie nie powinni zakładać rodzin - jako iż trudno im utrzymać należyty balans. przeszłość zawsze bliższa będzie ciału niźli teraźniejszość, morze nigdy nie dostąpi takiego statusu realności jak wspomnienie morza, i tak dalej, i tak dalej..
ludzie tacy jak has w głowach swoich podróżują przez przestrzeń i czas, tam stwarzają i niebo, i gwiazdy, a prawdziwsze niż najprawdziwsze niebo i gwiazdy nad nami - albowiem to tylko dla nich jest rzeczywiste, co myślą stwarzają sami - bezkresne oceany pod sklepieniem czaszki.
na tym polega dramat tej postaci, na tym polega tragizm:
zakleszczony pomiędzy światami wojciech jerzy naprawdę czuje się dobrze tylko w jednym z nich.