Właśnie wróciłem z kina z projekcji tego filmu i czuję lekki niedosyt. Oceniłem go na 6, ale za samego Hopkinsa podwyższyłem mu ocenę do 7. Ogólnie lepiej żeby się Hollywood już więcej nie zabierało za filmy o egzorcyzmach. Robią z tego wydarzenie "nadprzyrodzone", które można do jednego worka wrzucić z kosmitami czy też nawiedzeniami domów.
A sam film? Młody ksiądz to koleś trochę bez wyrazu, nie umie się nawet porządnie zdenerwować i przeklnąć. Umie za to bez wątpienia się rozczulać nad krzywdą dziejącą się wokół niego. Stary ksiądz z kolei to prawdziwy mężczyzna. Ale nie dziwota - w końcu gra go Hopkins. Moim zdaniem niepotrzebne były udziwnienia, mające na celu rozluźnić widza, np. w postaci rozmowy telefonicznej w czasie egzorcyzmu. Tak mogłoby być w kolejnej części Nagiej Broni, gdyby takowa powstała, a nie w poważnym filmie z kategorii thiller/horror. Film się dłużył zwłaszcza w końcówce, która dla mnie za nic nie trzymała w napięciu. Szkoda.