Niwątpliwie został podęty ciekawy i zarazem kontrowersyjny temat. W "Rytuale" zbyt duży nacisk położono na efekty widowiskowe, w drugiej części filmu właściwie nic innego nie ma
Nie podobały mi się też dyskusje pomiędzy głównym bohaterem a innymi duchownymi. Były na zbyt prostym poziomie, trudno jest mi wyobrazić sobie kogoś, kto lada chwila ma zostać ksiedzem, a wątpi w istnienie szatana. Tego rodzaju dyskusje mógłby prowadzić ktoś niewierzący z księdzem lub ktoś, kto nie ma pojęcia o religii katolickiej, bo jest zupełnie innego wyznania np. buddysta.
Mam też spore wątpliwości , czy aby obrazy egzorcyzmów były zgodne z nauką , głoszoną w tym zakresie przez Kościół. Przykładowo z tego, co kojarzę i czytałam, to podczas obrzędu nie są do niego dopuszczane osoby trzecie, tylko duchowni i egzorcyzmowany , nie jestem pewna co do rodziny egzorcyzmowanego, czy moze być. Widzieliśmy natomiast, ze w obrzędzie uczestniczyła dziennikarka. Z cała pewnoscią egzorcyzmów nie może odprawiać ktoś, kto nie ma święceń kapłąńskich, w filmie natomiast taka sytaucja była dopuszczalna.
Film momentami jest też nudnawy, jego realizacja pozostawia sporo do życzenia. Są momenty, ze można sie przestraszyć, ale zaraz po wyjściu z kina się o tym zapomina.
W "Egzorcyzmach Emily Rose "takiego rodzaju błędów nie było. Utrzymana była proporcja pomiędzy elementami spektakularnymi, a dyskusją na temat zjawiska opętania . Wprowadzenie dyskusji na salę sądową spowodowało, że trzymała ona pewien poziom.
Sam film też trzymał w napięciu od początku do końca.