Przyznam się szczerze, że nie czytałam książki Márqueza i nie do końca wiedziałam na jaki film idę. Nawet jeśli powieść miała jakieś głębsze przesłanie w filmie nie ma po tym śladu. Całą fabułę opisać można się w jednym zdaniu: dziad który przez całe życie traktował kobiety w sposób przedmiotowy w końcu się zakochuje w lasce która mogła by być jego wnuczką (bo panie w wieku głównego bohatera są już za stare na takie rzeczy).Moim zdaniem dno.
A dla mnie to piękny film o starości, miłości, życiu, przepełniony erotyzmem, którego trudno szukać w dzisiejszym kinie.
Ale co konkretnie w tej wizji starości Ci się podoba? Chodzenie do domu publicznego żeby podbudować sobie męskie ego?
To, że po mimo tych paru krzyżyków jest jeszcze w stanie pokochać druga osobę i czuć gorący przypływ życia. Chodzenie do burdelu nie ma nic wspólnego z chęcią podbudowania swojego ego. Wręcz przeciwnie.
hm ciekawe spostrzeżenie co do zakochania się w młódce zamiast w rówieśniczce, ale czy nie tym właśnie miłość polega, że zaczyna się od pociągu cielesnego, zapachu, dotyku itd.. każdy zna sformułowanie "zakochać się od pierwszego wejrzenia", nie od pierwszego spotkania w przychodni geriatrycznej
OD PIERWSZEGO WEJRZENIA TO RACZEJ ZAUROCZENIE, CZĘSTO SIĘ KOŃCZY Z PIERWSZYM PRZEMÓWIENIEM :p
MIŁOŚĆ PRAWDZIWA ZALEŻY OD CZASU...
TO NAJSŁABSZA KSIĄŻKA MARQUEZA I FILM TEŻ NIE NAJLEPSZY...
chociaż książki nie czytałem... to film mi już starcza, żeby powiedzieć, że to temat pod tytułem "miłość starcza", a tak więc motyw znany z Dekamerona, opowieści "Zakochany starzec" podszytej proustowskimi wybiegami w przeszłość, no i poezją obrazków
Oj tam, oj tam... Zaraz: makabra ;) Zwyczajna nuda. Co najwyżej żenada. Zdjęcia ładne...
Mi sie ten film skojarzyl z powiescia Whartona "Spoznieni kochankowie"i mysle, ze latwiej przelknac powiesc jesli sie tego nie widzi... Bo mi osobiscie ciezko jest patrzec w kategorii piekna na starszego pana dotykajacego nastolatke... Dlatego ciezko mi ocenic ten film, ladna, nastrojowa muzyczka i dosc ciekawe zdjecia ale sama historia mnie nie ciagnela, rzeczywiscie wszystko to samo moznaby zawrzec w o polowe krotszym filmie. Ciagnelo sie i nie porwalo, niestety. A liczylam na cos lepszego po przeczytaniu opisu filmu.
Ta dyskusja pokazuje dwie rzeczy - jak zacofanym, nietolerancyjnym katolandem jesteśmy. Po drugie - jaki jest w naszych czasach terror młodości i konwencjonalnego piękna - w filmach, reklamach, czasopismach, itp. Jak ktoś ogląda na różnych pudelkach wyłącznie Janiaka, Mroczka czy Kupichę, to potem "nie może patrzeć" na kogoś starego. A popatrzecie sobie dla kontrastu na portrety, jakie malował np. Rembrandt. Dla mnie zarówno powieść Marquez jak i jej ekranizacja są świetne. A zdjęcią w tym filmie (portrety, ale też plenery) po prostu mistrzowskie.
Wreszcie jakiś głos człowieka, który myśli - który widzi, a nie tylko patrzy, postrzega. Wstyd doprawdy za mój kraj mnie ściska oraz gorąca krew mnie zalewa, jak czytam te nędzne pseudo krytyczne uwagi świetnych dzieł (uwagi założycieli wątków jak ten), będące w rzeczywistości tandetnymi wylewami prywatnych frustracji. Film, zgodnie z duchem i ideą książki, jest piękną elegią o miłości. Zaś co się tyczy erotyki, to wszyscy chcą kochać i wszyscy chcą się pieprzyć, ale już mówienie o tym w ogóle i w sztuce - to nie, to lepiej pruderyjne pożal się Boże wywody o "męskich dziwkach", "podbudowywaniu męskiego ego w burdelu" i o "pedofilskiej powieści". Ale wstyd, słowo daję. Nie wiem, czy to dzieci poszły do kina i nie zrozumiały, "o co kaman", czy po prostu zżarci pruderią idioci. Katoland - dobrze powiedziane. Pozdrawiam przedmówcę :).
Nie no, 90-latek lecący na 14-letnie dziecko z biedoty, które chce sprzedać swoje dziewictwo i podlega przymusowi ekonomicznemu - to przecież takie romantyczne i głębokie. Wykorzystywanie swojej uprzywilejowaną w patriarchacie pozycji białego, heteroseksualnego i dość zamożnego mężczyzny... Fuc*ing romantic. Trzeba być katolem, aby to potępiać!
Pozdrawia ateista.
Założę się, że śpiewałbyś inaczej, gdyby to starsza babcia macała się z nastoletnim chłopcem. Typowy samiec, pewnie marzy ci się to samo na starość (no, pomarzyć możesz xDDDD).
Temat filmu spłycasz w sposób wręcz bolesny. Otóż obserwuję postać głównego bohatera z sympatią, chociaż nie jestem (i nie marzę o tym, żeby zostać) pedofilem. Na podobnej zasadzie sympatyzuję z postacią Hannibala Lectera z "Milczenia owiec" - choć sam nie pragnę zostać kanibalem. Czy jesteś w stanie to zrozumieć?
Ostatnio czytałem bardzo pouczającą książkę pt. "Historia książek zakazanych". Jest tam mnóstwo przykładów prostackiego, dosłownego odczytywania fabuł - z punktu widzenia tradycyjnej moralności, które to odczytania prowadziły, w zależności od epoki, do stosów, prześladowań i zakazów . Twój uproszczony punkt widzenia ("typowy samiec") i wielka pewność siebie bardzo przypominają taki właśnie, inkwizycyjny punkt widzenia.
A czytałeś książkę, na kanwie której powstał film? Tam nawet nie ma nic o miłości. "Miłość" to tylko rojenie starca (a raczej autora), dziecko z biedoty zapewnia go o niej poprzez burdelmamę, bo potrzebuje pieniędzy na przeżycie. A stary zapewne nie wykorzystuje śpiącej 14-latki tylko dlatego, że już "nie może" (ogonek już nie taki zielony). Mnie za to bardzo ostatnio bawi uporczywe dopatrywanie się głębi w dziełach kontrowersyjnych. "O, kontrowersyjne i wielu ludziom się nie podoba - na pewno musi mieć drugie dno, którego ta prostacka tłuszcza nie dostrzega! Ja będę wyjątkowy". Bitch please.
Nie czytałam książki, ale oglądając film – który nawet mi się spodobał – nie dostrzegłam żadnej miłości. Fakt, że starzec o niej mówi i pisze, nie oznacza, że naprawdę ją odczuwa. Moim zdaniem to tylko zauroczenie młodym niewinnym ciałem, albo jakiegoś rodzaju tęsknota za większym uczuciem, którego nie doznało się w ciągu 90-ciu lat dotychczasowego życia.
"w końcu się zakochuje w lasce która mogła by być jego wnuczką (bo panie w wieku głównego bohatera są już za stare na takie rzeczy)"
A tak konkretnie to na jakie rzeczy są za stare te jego rówieśnice?
Podpisuję się pod kilkoma postami, które zamieszczono powyżej (silentviper i drygonfly1281). Film nie jest dobrze zrealizowany (bądź co bądź kiepska gra aktorska, naprawdę prosty, niewyszukany montaż, zdjęcia niepowalające). Ale to, co jest ważne, to naprawdę doskonały temat filmu. Przede wszystkim polecam w pierwszej kolejności przeczytanie "Rzeczy o mych smutnych dziwkach", poczytanie o życiu Marqueza w ogóle, zrozumienie kontekstu, w jakim autor umiejscowił historię - a potem zabieranie się za analizowanie obrazu.