...trzy potęgi, które tworzą iluzję" - skonstatował Fellini w "Rzymie". I iluzja Rzymu jego dzieciństwa jest potężnie czarująca! Jak i sarkastyczny pokaz mody kościelnej! Natomiast obraz współczesnego mu Rzymu nie urzeka, widać, że go uwiera, jak rządowe zamówienie na laurkę o historycznym mieście dla turystów, w którym zabrania się pokazywania jego ulubionych "wynaturzonych" bohaterów (o czym bez ogródek mówi na ekranie), a od których aż kipi i wrze Rzym jego dzieciństwa: spocone ryje, wrzeszczącedzieciaki, oblechowaci kolesie, tłuste baby, a mimo to pełne seksapilu, chce się w nie wgryźć, jak w żarcie, chce się żyć na całego! Taki Rzym Fellini kocha, a ja dzięki Niemu. Mniam!