sikanie, rzyganie i sra… na ekranie może ten odbiór zakłócić (czyli dla niewymagającego odbiorcy). W jankeskich filmach staje się to już normą, ale uprzedzić wypada. A poza tym, mało wiarygodna i zgrana historia odbudowy relacji rodzinnych. Na plus, dobre role Downeya Jr. i Duvalla, i to wszystko.
Zgadzam się.Film ciągnie się jak wenezuelska telenowela i końca nie widać.Gdyby nie dobra gra głównych postaci, byłby to zwykły gniot! Nie rozumiem zachwytu nad tym przeciętniakiem.
Sądzę, że duży procent pisujących wykonuje niezbyt chwalebną misję, sprowadzającą się do wynoszenia na piedestały kloak i flekowania tych co mają coś interesującego do powiedzenia. Fakt, znane to było i wcześniej, ale teraz jak obserwuje ma oznaki wręcz epidemii. "Bęben pralki" kręci się coraz szybciej i na wszystkich poziomach (mediach) trzeba być tylko tego świadomym, nic więcej.
W dobie prania mózgów na każdym kroku, trudno się dziwić,by było inaczej. Dzisiaj jeden z tych szczególnych dni - Dzień konsumpcyjnych i wypranych mózgów - Walentynki.Ilu dało się nabrać? Tego się nie dowiemy. Pozdrawiam
Bardzo wrażliwy i spostrzegawczy z Ciebie odbiorca, bo sikania to akurat nie zauważyłem :) Swoją drogą akurat w tym filmie sceny o których piszesz były uzasadnione (zdenerwowanie, choroba), nie porównywałbym ich do scen w innych "jankeskich" filmach. Mi one odbioru nie zakłócały.