jak to jest że w kazdym dramacie sądowym amerykańskim i nie tylko na sali siedzi kilkadziesiąt albo nawet ponad sto osób w ogóle nie spokrewnionych z oskarzonym czy tez ofiarą , nie występujący w roli światka i temu podobnym . Po co Ci ludzie sa i czy tam tak jest w ogóle że na jakąkolwiek rozprawe sadowa mogę sobie wejśc tak z ulicy obcy ludzie ?
Do naszych sądów,jeżeli tylko ma się ochotę,a sędzia nie uzna inaczej,też można sobie iść na rozprawę.
no ale chwila . Jesli ja jestem oskarżonym czy tez ofiarą , to czy mam prawo do tego by zakazać coby na sali znajdowały sie osoby nie spokrewnione ze sprawą? I czemu w ogóle ma służyć taka praktyka .
Strony mogą złożyć wniosek o utajnienie przebiegu procesu, motywując to ważnymi względami (np. w przypadku gwałtu - aby oszczędzić ofierze dodatkowych przykrości związanych z upublicznieniem intymnych i dramatycznych szczegółów dotyczących pokrzywdzonej).
Sąd rozpatruje taki wniosek i może się do niego przychylić, lub nie.
dzieki za odp. Nie sądziłem że ten przekład filmowy ma zastosowanie w praktyce .
Ma zastosowanie. Co więcej - w naszych sądach również ludzie "z ulicy" mogą brać udział w rozprawie i czasem tak się dzieje w wyjątkowo głośnych sprawach. Zdarza się, że pomimo tego, że nikt nie złożył wniosku o utajnienie rozprawy, sąd sam nakazuje opróżnienie sali (jeśli np.: publiczność utrudnia lub uniemożliwia przeprowadzenie rozprawy).
Zazwyczaj jednak na sali siedzi co najwyżej kilka osób, związanych ze stronami sprawy. Niewielki udział "publiczności" spowodowany jest również tym, że amerykańskie rozprawy sądowe są dużo bardziej widowiskowe, a u nas to nuda...
Studenci prawa chodzą na takie rozprawy, nawet może i muszą w ramach zajęć żeby zobaczyć z raz jak sala sądowa wygląda :). Podobnie odwiedza się kostnicę (i to podczas np. sekcji)... Analogicznie też posiadając akcje jakiejś spółki można wbić się na walne zgromadzenie, ale drobni akcjonariusze tego nie robią, choć mogą (chyba zawsze, choć pewnie czasem mogą być jakieś specjalne wymogi). Akcjonariat średnich i dużych spółek jest bardzo rozproszony, więc fizyczne nawet nie byłoby możliwe zgromadzenie wszystkich razem. W sumie Ci wszyscy traktorzyści i wandale zamiast jeździć na Warszawę blokować drogi, mogliby się pobawić w akcjonariat i zrobić obstrukcję w ramach Walnych właśnie...
W USA toczy się proces: "Stan (powiedzmy California) kontra John Smith". Czyli mieszkańcy danego stanu "wypowiadają" proces danemu gościowi, w związku z tym maja pełne prawo wglądu w dany proces. Choć, co ciekawe, jest absolutny zakaz robienia zdjęć na sali sądowej, dlatego też są tam rysownicy, szkicujący na bieżąco toczącą się sprawę.
Przypuszczam, że o ile sędzia nie postanowi inaczej, u nas też można bywać na rozprawach. Ale powiedzmy szczerze - kogo to interesuje i kto ma na to czas? Tylko zamieszani w sprawę, ich rodziny, tudzież przyjaciele. Poza tym w Stanach sądzi ława przysięgłych, do której może być wybrany każdy niekarany wcześniej obywatel, z pełnią praw. U nas jest tylko sędzia i ławnicy. I wszystko w temacie. Nie ma co się spodziewać wielkich wstrząsów na sali...