Żebym uznał film za godny obejrzenia (chociaż już po obejrzeniu), muszę rozwiać kilka wątpliwości... OK, starczy wstępu.
1) Skoro Crawford odłączył żonę od respiratora zgodnie z prawem, to na jakiej podstawie wznawiają później rozprawę? Jeśli przyjąć by to za normalne, to z miejsca oskarżany byłby każdy człowiek, który podpisał zgodę na odłączenie aparatury swojemu bliskiemu.
2) Może coś przegapiłem, ale bardzo naciągany jest fakt, że Crawford ukartował, iż przyjedzie do niego właśnie Nunally. Szczególnie w LA. Czy coś przegapiłem?
3) Nawet jeśli jakimś cudem mogliby wznowić rozprawę przeciwko Crawfordowi, to cóż więcej by wnieśli? Dowodem, że podmienił broń jest tylko ta sama taśma z kamery przemysłowej, której wcześniej nawet nie pokazywali w sądzie, żeby się nie ośmieszyć "rozpoznaniem" oskarżonego na podstawie kapelusza. W dodatku kula z głowy jego żony pochodziła z broni Nunally'ego, który oprócz tego był już martwy, bez możliwości złożenia zeznań (podobnie jak żona Crawforda), co jednoznacznie wskazywałoby, że to on ją zabił, uciekł z miejsca zbrodni i bezczelnie przyjechał z powrotem jako negocjator. Miał co najmniej taki sam motyw morderstwa jak Crawford (pozbyć się męża kochanki).
4) Od kiedy to z prokuratury wylatują prawnicy, którzy przegrywają trudne sprawy w imię sypiących się głów?
Wszystko to prowadzi mnie do jednego wniosku: chyba szykuje się Słaby Punkt 2 ;)
PS. Poprawcie błąd w opisie filmu, i to przy głównym bohaterze. Hopkins grał Crawforda, nie Daviesa (to jest postać z Sierpnia; jeden serwis walnął gafę i później już wszystkie Filmweby i inne ściągają ten sam błąd).
No to fakt, jeśli chodzi o ten 2gi podpunkt, bo ani pan Crawford, ani nikt inny nie zadzwonił raczej na policję żeby przyjechał sobie Nunally i oprócz tego jako jedyny wszedł sobie do jego mieszkania żeby Crawford mógł tylko podmienić sobie bronie. Było tylko coś takiego, że Crawford wcześniej dzwonił z budki upewniając się, że Nunally zaczyna dyżur, o którejś tam, ale jakie było prawdpodobieństwo, że wyślą akurat jego, raczej małe w takim Los Angeles, a w filmie jednak. :) A co do 1szej wątpliwości, to nie wiem, ale skoro jakimś cudem Beachum udowodniłby te zamianę broni, chociaż dalej nie wiem jak (w Szklanej Pułapce 4 czy Deja Vu z tą kamerą, gdzie idzie Crawford w kapeluszu by se na pewno poradzili, hehe), to wtedy Crawford byłby winnym morderstwa swojej żony, ponieważ dowiedziono by tym samym, iż strzał został oddany jednak z jego rąk, po czym nie miałby potem prawa do uśmiercenia swojej żony. Nie wiem jak wygląda prawo, i czy skoro coś tam jest już dokonane wcześniej, to czy można sądzić to od nowa. :/ Z tym wyrzuceniem Williego z prokuratury za jedną przegraną sprawę, to też jakaś dziwna akcja. Skoro tak łatwo wylecieć, to lepiej nie bawić się w zawód adwokata... Jednak mimo kilku słabych punktów, w większości nazbieranych podczas samego zakończenia film jest naprawdę spoko i fajnie się ogląda przede wszystkim ze względu na przekonującą grę aktorów. 8/10
1) Nie chodziło o to, że ją odłączył, tylko o to, że strzelił do niej, co w rezultacie doprowadziło do jej śmierci.
2) Crawford wiedział, że przyjedzie akurat Nunally, ponieważ zadzwonił do jego biura jeszcze z przed hotelu i dowiedział się, że oficer przychodzi do pracy na 6.
3)Przypuszczalnie mógł zostawić odciski palców, a jeśli nawet nie, to poszlaki świadczące o możliwości podmienienia broni mogłyby (MOGŁYBY nie musiałyby) przekonać ławę przysięgłych do uznania Crawforda winnym.
4) Albo naciągnięte na potrzeby filmu, albo nieznane nam realia w USA ;)
tak to, w każdym razie, ja widzę :)
pozdrawiam
Yyyy... Tak czy owak 2) i 4) jak najbardziej naciągane. Wystarczyłoby, że do mieszkania wszedłby inny policjant, to akcja by się Crawfordowi nie powiodła...
ten facet byl negocjatorem, a jakby nie patrzeć raczej na kazdym dyzurze nie czeka 10 negocjatorów policyjnych na ewentualne wezwanie w sprawie szalenca, który nie chce się poddać...
Chodzilo o to ze mogli go sadzic i ze byla nadzieja na znalezienie dowodow i skazanie crawforda... Poszlaki poszlakami ale to juz cos poza tym ten mlody prokurator cieszyl sie dobra opinia 95 czy 97% wygranych spraw... zakonczenie pozostaje otwarte zeby budzilo pytania kontrowersje i o to chodzi by jakies emocje po filmie zostaly a nie ze wylaza kawe na lawe i napisy koncowe... i raczej slabego punktu 2 nie bedzie a przynajmniej z hopkinsem zaloze sie o to... bo tu tak naprawde nie ma co kontynuowac... Crawford przegral w swojej grze bo mlody go rozgryzl
mogl przypuszczac ze ten policjant napewno przyjedzie pewnie byl to najblizszy posterunek wiec bylo wiadomo ze on razem z innymi przybeda na wezwanie... chociaz to troszke naciagane nom ale to w koncu film- fikcja
Eh, no ja tam nie wierzę w te najbliższe posterunki w LA, ale tak se można to jedynie uzmysłowić. :)
Przecież Crawford specjalnie zadzownił wcześniej na posterunek żeby wiedzieć o której będzie Nunally i wtedy zabić żonę. No a Nunally nie był pierwszym lepszym policjantem tylko negocjatorem a tacy chyba nie siedzą na każdym posterunku ;] ;)
1) A tutaj chyba jednak do śmierci żony doprowadziło jednak samo wyciągnięcie wtyczki i odłączenie aparatury, bo jaką różnicę szpitalowi sprawiałby fakt 3mania jej jeszcze przy życiu. Chyba, że im prądu było szkoda. Wg mnie została uśmiercona na prośbę Crawforda.
"1) Nie chodziło o to, że ją odłączył, tylko o to, że strzelił do niej, co w rezultacie doprowadziło do jej śmierci."
Na co były dowody równie "mocne" jak za pierwszym razem. Wydaje mi się, że żeby wszcząć śledztwo na nowo, trzeba mieć jakiś pogrążający nowy dowód.
"2) Crawford wiedział, że przyjedzie akurat Nunally, ponieważ zadzwonił do jego biura jeszcze z przed hotelu i dowiedział się, że oficer przychodzi do pracy na 6."
No tak...
Nawet w byle firmie handlowej czasem nie można być pewnym, który handlowiec akurat przyjedzie, mimo że wielu jest akurat w pracy. Nie wspominając o komisariacie w LA. Jak dla mnie nadal słaby punkt filmu.
"3) Przypuszczalnie mógł zostawić odciski palców, a jeśli nawet nie, to poszlaki świadczące o możliwości podmienienia broni mogłyby (MOGŁYBY nie musiałyby) przekonać ławę przysięgłych do uznania Crawforda winnym."
Tak, jak wyżej. Dowody takie same jak za pierwszym razem, a że prokurator poskładał je sobie na odwrót? Mało to wnosi. To samo domino można układać na tysiące sposobów.
No i najdziwniejsze, że przy tak naciąganym drugim procesie widzimy Crawforda w otoczeniu 3 suto opłaconych prawników, a wcześniej on sam jak gdyby w sekundę zostaje zaskoczony i przestraszony tą "zwinną" grą Beachuma. Facet, który nagrał taką intrygę nagle zaczyna się bać kuli z głowy nieżyjącej żony, która to kula równie dobrze mogła wyjść z drugiej strony już w momencie próby zabójstwa. Przecież nie miał żadnej pewności, że nie wyjdzie.
Każde zdarzenie to 10% twojej roboty i obmyślenia, reszta to możliwości... Do pewnego momentu wszystko szło po myśli Hopkinsa, ale zawsze jest jakaś luka, zawsze jakieś "niedoskonałości na skorupce jajka"... Hopkins to sugerował prawnikowi, tamten musiał tylko trochę sam pomyśleć... :)
Tak, no opowiadasz to, co widzieliśmy. Czyli... nic wg mnie.
Chodzi o to, że ta niedoskonałość była bardzo naciągana.
A co do prawników, każdy ma prawo do nich, poza tym Crawford był bogaty, więc też miał nie byle kogo zapewne.. No i też nie wiemy, po jakim czasie był proces - może po miesiącu?
Nie rozumiem fragmentu o prawnikach. No każdy ma prawo, co z tego? Miał nie byle jakich, ale co z tego? Chodziło mi o naciągany fakt, że tak nagle przestraszył się byle "dowodu".
Co za różnica po jakim czasie był proces?
co do tej kuli to gdyby przeszła na wylot to by ja zabrał i zniszczył i wtedy tym bardziej nie miał by się czego bać bo nie było by już żadnego dowodu. A strzelał wtedy do szyby żeby brakowało tylu naboi w jego zapasie i żeby były to inne naboje niż te które znaleziono przy ciele żony.
A co do prawników to dlatego ich wynajął bo przy pierwszej rozprawie był pewien wygranej bo to logiczne że nie mieli na niego żadnych dowodów - nie było narzędzia zbrodni. Wszytko miał zaplanowane.
A przy drugiej rozprawie nie czuł sie już tak pewnie dlatego ich wynajął.
do pracusia, który z uporem odpycha wszystkie wytlumaczenia od siebie.
a wiec chcialam tylko wyrazic moje skromne przypuszczenie co do przedostatniej sceny w domu crawforda. kiedy gosling wyszedl okazalo sie ze dom jest otoczony przez gliniarzy, co moze nam dac podsatwy do myslenia, ze byli oni tam od poczatku wizyty mlodego u mordercy. czyli gosling mogl miec przy sobie np podsłuch, prawda? często jest coś takiego na filmach. Zabójca rozmawia z młodym adwokatem i wyjawia, co czuł, kiedy zabił zonę, tym samym przyznajac sie do winy.
jezeli go nagrali, mieli chyba niepodwazalny dowod....
dziwi mnie, ze nikt o tym nie pomyslal.
jakby Ci to...
nie mniej chyba niz 2/3 tego watku jest o rzekomym podsluchu, ktorego - jak zrozumialem - w koncu nie bylo.
Twoja teoria tez sie wali, bo Crawford zmarnial i kazal sie wynosic Beachumowi zanim dowiedzial sie, ze przed jego drzwiami stoja inni funkcjonariusze. nie odkryl tez nagle zadnego podsluchu, a do momentu, w ktorym sie wkurzyl gadal praktycznie tylko Beachum, wiec nie zostalo w tym momencie nagrane jego (Crawforda) przyznanie sie do winy (co w jakis sposob mogloby tlumaczyc, ze zrozumial w tej chwili swoj blad).
Tu nie chodzi o odłączenie - chodzi o to, że nie można oskarżyć dwa razy o to samo, tak? No więc za pierwszym razem, póki Jennifer jeszcze żyła, jej męża oskarżono o usiłowanie zabójstwa. A potem, kiedy ją odłączyli, już była martwa, więc, jeśli była to konsekwencja strzału (strzał - śpiączka - odłączenie), Crawford został oskarżony o zabójstwo. Inne oskarżenie --> tym samym inna sprawa, już nie ta sama. A co do policjanta... chyba chodziło o ten telefon w budce właśnie, kiedy Crawford się upewnił, że on zaczyna wtedy dyżur, powiedział wtedy "Sam się z nim spotkam", czy jakoś tak. Jeśli był jednym z wysoko postawionych oficerów, to po prostu tej sprawy nie mógł dostać nikt inny... No, a tak poza tym zajebisty film, Hopkins jak zawsze inteligentny i czarujący, ten facet ma taką klasę, że nikt inny nie zagrałby tego tak dobrze!
Pozdrawiam :)
O jakie zabójstwo? Facet legalnie odłączył respirator. Zresztą słowami lekarza i rękami obsługi medycznej. Nie można oskarżyć nikogo o to, że zgodnie z prawem odłącza aparaturę swojemu bliskiemu.
Oczywiście - masz rację. Ale oskarzęnie nie dotyczy odłączenia, ważny jest że tak powiem stan żony - ona jest martwa. Nawet, jeśli nie została zabita w taki sposób, że zginęła od kuli... Fakt jest faktem - śpiączka i późniejsze odłączenie są efektem próby zabójstwa. Nie można było oskarżyć Crawfora drugi raz o usiłowanie zabójstwa, ponieważ usiłowanie zakłada, że ofiara żyje. Ważna jest śmierć - i zarzuty nie dotyczą odłączenia, ale doprowadzenia do takiego stanu... Tak czy inaczej ofiara zxa pierwszym razem jeszcze żyła, za drugim razem nie. I to jest najważniejsze, bo całkowicie zmienia postać rzeczy. Plus kulka wyciągnięta z głowy. No i plus przyznanie się do winy Crawforda i dokładne opisanie, co zresztą nagrał na taśmie prawnik, gdy był w jego domu (pistolet).
Na pewno nie oskarżą Crawforda o to, że odłączył żonkę. Ale zwróć uwagę na jeden fakt - jako mąż może decydować o jej odłączeniu od maszyn. Ale kiedy jest podejrzanym, najzwyczajniej w świecie eliminuje ewentualnego świadka (jedynego zresztą). Co prawda był już po oczyszczeniu, ale z dalszej perspektywy był kolesiem, który chciał zabić żonkę, a potem, wykorzystując swoje "prawo", odłączył ją od maszyn. Nie miałby prawa tego zrobić, gdyby był oskarżonym. Więc z późniejszej perspektywy chciał po prostu upewnić się, że żonka już nigdy nic nie powie...
Dokładnie... chodzi o to ze odlaczenie jego zony od respiratora i smierc bylo konsekwencja tego samego strzalu... a wiec sprawa juz nie jest o usilowanie morderstwa ale o morderswto... a wszystkie te poszlaki i male dowody w rekach dobrego prokuratora sa ciezka bronia... z reszta Crawford o tym dobrze wiedzial, gdy mlody go rozgryzl nie byl juz taki zadowolony no i w koncu wynajal sobie adwokata do obrony to tez o czyms swiadczy... reszta to juz nasze domysly... jak juz ktos powiedzial tu chodzilo glownie by upokorzyc policjanta pokazac swoja wyzszosc i inteligencje... ale prokurator w momencie gdy rozpracowal crawforda zrobil to samo z nim... Tu glownie chodzi o gre jaka prowadza ze soba prokurator i crawford a nie o sprawe sadowa...
"z reszta Crawford o tym dobrze wiedzial, gdy mlody go rozgryzl nie byl juz taki zadowolony no i w koncu wynajal sobie adwokata do obrony to tez o czyms swiadczy"
Jak dla mnie, to świadczy o słabym punkcie filmu.
Prokuratura nie miała żadnych nowych dowodów ani zeznań. Jedynym przedmiotem (bo nie dowodem), który mógł się dodatkowo pojawić w kolejnym procesie była owa kula z głowy żony. Tylko co ona wnosiła do sprawy? Tak jak pozostałe nie wyszła z jego pistoletu.
"Dowodem" na to, że facet kiedykolwiek był w pokoju hotelowym kochanków jest ta sama taśma z kamery, którą Beachum nie chciał się ośmieszać.
W świetle tego wszystkiego strach Crawforda wydaje się naciągany i śmieszny. Trochę psuje cały obraz filmu.
a pistolet policjanta co sobie w leb palnal? przeciez to nowy dowod i w dodatku narzedzie zbrodni! pozostaje udowodnic ze hopkins zamienil dwa razy pistolety. czas postrzelenia ofiary na pewno ustalono i wyjdzie, ze policjant kochanek byl wtedy na sluzbie i nie mogl strzelac!!! dla dodania wiarygodnosci wersji z podmianka pistoletow pokazac film z hotelowych kamer, gdzie widac hopkinsa w kapeluszu i okularach i mysle ze lawa przysieglych nie miala by najmniejszych watpliwosci co do werdyktu... GUILTY!!!
Jak już kilkadziesiąt razy w tym wątku wspomniano: ten sam film, którym Beachum nie chciał się ośmieszać poprzednim razem? Marne.
Policjant, który popełnił samobójstwo (czyżby miał coś na sumieniu i nie wytrzymał psychicznie?), więc już nic nie powie, do tego znęcał się nad aresztowanym i w dodatku w zagadkowych okolicznościach z jego broni zastrzelono jego kochankę, żonę oskarżonego, nad którym się znęcał? Nawet ja bym się z tego wybronił :)
Tak sobie czytam co piszecie i aż się zarejestrowałem :D
Jeśli chodzi o ponowny proces, to było to możliwe dzięki zmianie klasyfikacji czynu (o czym już wcześniej była mowa).
Jeśli chodzi o dyktafon to na początku byłem pewny ze grzebanie przy pistolecie oznaczało naciskanie włącznika. Ale fakt ze potem przy obracaniu broni jest ona czysta wiec uznajmy że nie ma tam niczego.
Ale nawet jeśli to kula z głowy pasująca do pistoletu Nunally'ego imo wystarczyłaby do wygrania sprawy. Fakt ze Nunally miał alibi a jednak to z jego broni strzelano + fakt ze potem Crawford poprosił go żeby wszedł do domu są wystarczające żeby uwierzyć ze Crawford podmienił bronie. Można dołączyć do tego film z "kapeluszem" który w zestawieniu z powyższymi faktami nabrałby o wiele większej wiarygodności. To wszystko powinno przekonać ławę przysięgłych.
"Fakt jest faktem - śpiączka i późniejsze odłączenie są efektem próby zabójstwa."
...z którego to zarzutu go oczyszczono. Póki nie wyjdą na jaw jakieś druzgocące fakty, niepodważalne dowody, nie ma podstaw do wznowienia procesu.
"Ważna jest śmierć - i zarzuty nie dotyczą odłączenia, ale doprowadzenia do takiego stanu."
Za to już go sądzono.
"Tak czy inaczej ofiara zxa pierwszym razem jeszcze żyła, za drugim razem nie. I to jest najważniejsze, bo całkowicie zmienia postać rzeczy."
Nic nie zmienia. Czy jeśli ktoś byłby oskarżony o wszczęcie bójki i z tego zarzutu oczyszczony, a następnie facet, który się z nim bił w wyniku obrzęku mózgu np. stracił mowę, to co? Wszczyna się kolejny proces o doprowadzenie do uszczerbku na zdrowiu, mimo że już zakończono jeden, w którym prawomocnie orzeczono, że rzekomo winny bójki nie wszczął? I po tym procesie, gdyby znów orzeczono, że bójki nie wszczął (bo dlaczego miano by nie orzec, skoro dowody w sprawie są takie same?), facet w wyniku powikłań zmarłby, to znów wszczynano by ten sam proces tylko z innym zarzutem? To bez sensu... w koło Macieju.
"Ale kiedy jest podejrzanym, najzwyczajniej w świecie eliminuje ewentualnego świadka (jedynego zresztą)."
Gdy ją odłączał nie był podejrzanym, w dodatku był już uniewinniony. Czy uważasz, że każdy, kto został uniewinniony w sprawie o próbę zabójstwa bliskiego, do końca życia nie może już decydować o swoim bliskim, bo każda jego ingerencja może być potraktowana jako eliminacja?
"Co prawda był już po oczyszczeniu, ale z dalszej perspektywy był kolesiem, który chciał zabić żonkę, a potem, wykorzystując swoje "prawo", odłączył ją od maszyn. Nie miałby prawa tego zrobić, gdyby był oskarżonym. Więc z późniejszej perspektywy chciał po prostu upewnić się, że żonka już nigdy nic nie powie..."
Raczej chciał zwieńczyć "dzieło", czyli uśmiercić żonę.
Nie w tym rzecz, to wiemy. Tylko wciąż nie wyjaśniłaś na jakiej podstawie ponownie został oskarżony.
Nom owa kula daje to że: na pistolecie policjanta mogly zostac odciski palców Crawforda, po diagnozie policyjnej mogli by oni stwierdzic ze pocisk wypalil z tej broni no i juz... kaseta to poszlaka... ale zawsze gdy pojawia sie zbyt wiele poszlak to w koncu pojawia sie jakis obraz prawdy... z reszta w filmie nie chodzi o to czy bedzie skazany czy nie... film to głownie gra prokuratora z Crawfordem... proces byl juz najmniej wazny... z reszta fakt ze zaraz po tym jak opusic areszt i podpisal zgode na odlaczenie zony przemawia na jego niekorzysc bo w koncu po co byl ten pospiech...
Coraz mocniej naciągane :)
Crawford, taki szczwany lis, ukartowałby zbrodnię niemal doskonałą, wyczyścił i ułożył wszystko, co musiał i czego nie musiał, a kulkę, którą posyła żonie ładowałby do magazynka ze swoimi odciskami? Słabiutkie to.
Pomijając, że przecież ta kula mogła przelecieć na wylot i utkwić nie wiadomo gdzie. Rozkuwałby kominek, ściany, szukał w płocie, bo nie chciało mu się wyczyścić odcisków?
Skoro wg Ciebie dla filmu nie ma znaczenie ponowne wszczęcie procesu, to po co w ogóle je pokazano i to na zakończenie (co zazwyczaj najbardziej zostaje w pamięci)?
Co do naciągania - może nazwiemy to inaczej - wszystko można zaplanować, ale reszta to dzieło przypadku. Twoja rola kończy się, kiedy plan wejdzie w życie, nigdy nic nie jest w 100% doskonałe. Crawford sam to dostrzegł: "Każda doskonałość ma swoje nierówności" - kiedy opowiadał o jajkach...
:)
No dobrze, nie krzycz. Jak mówiłem, to już wiemy. Z filmu, z życia.
Co to ma do niedostatków fabuły? Sugerujesz, że twórcy celowo skopali scenariusz, żeby wywołać mocniejszy przekaz? Hahaha :)
to, co ty nazywasz skopaniem fabuły, dla mnie jest normalną koleją rzeczy. jak myślisz, po co Crawford opowiadał bzdurną historyjkę o niedoskonałościach na skorupce jajka? żeby zapełnić czas? na pewno :)
to była sugestia dla prawniczka, żeby się bardziej wysilił - Crawford cały czas z nim pogrywał. broń była cały czas na sali rozpraw, a ten nie miał o tym pojęcia! więc oczywista, banalna sprawa, a tyle uciechy dla Crawforda.
No i obydwaj mieli ten sam słaby punkt - obydwaj byli zwycięzcami. a zwycięzca, pewny siebie, musi kiedyś upaść.. bardzo łatwo jak się okazuje.
no i jeszcze jedno - nie krzyczę!! mogę zacząć ;)
Crawfordowi nie zalezalo na wolnosci... To co on zrobil to byla gra... nie tyle nawet z prokuratorem co z tym policjantem-kochasiem... chcial go zniszczyc psychicznie co w koncu mu sie udalo... pozniej dopiero prokurator sie rozkrecil... To była gra a wiec kazdy musial miec mozliwosc wygrania jej... takze Crawford pewne rzeczy mogl specjalnie pominąć a pozniej tylko udzielil cennej wskazówki (chodzi wlasnie o te jajka) zauwazcie ze podczas drugiego procesu jest spokojny wiec to nie bylo dla niego zaskoczeniem... zaskoczeniem dla niego byl fakt ze jakis gnojek przechytrzyl gre takiego lisa jak Crawford...
No dobrze, po raz kolejny tłumaczysz mi oczywistości.
Tylko co to ma do rzeczy?
Ja nie pytam, co tłumaczył Crawford i jak to się stało, że Beachum wpadł na sens całej intrygi, bo to jasne. Pytam na jakiej podstawie niby wznowiono/uruchomiono kolejny proces? Gdzie ten druzgocący dowód, który miałby się do tego przyczynić?
A Ty mi w zamian po raz kolejny opowiadasz historię, którą widziałem na ekranie. No wybacz. To tak jakbym zapytał: gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy, a Ty na to, że w tym mieście autobusy są czerwone.
PS. Wielkie litery oznaczają krzyk :)
"A Ty mi w zamian po raz kolejny opowiadasz historię, którą widziałem na ekranie."
Skoro tak dobrze ogladałes film to pewnie zauwazyłes ze do broni ktora trzyma prokurator pod koniec w domu Crawforda jest przyczepiony jakis dyktafon lub innego rodzaju pluskwa... za kazdym razem gdy zadawal jakies wazne pytanie Crawfordowi uruchamiał ją... na pierwszy rzut oka to myslalem ze zastanawia sie czy starucha nie kropnac... ale tu nie o to chodzilo... na poczatku tej mysli nie dopuszczalem ale jak w ktoryms temacie zobaczylem poddobne przypuszczenia to sie w tym utwierdzilem... a w takim przypadku proces byłby szybki bo Crawford sie przyznal przed prokuratorem i tyle mysle by było na temat procesu...
na jakiej podstawie?
1) nagrywany przez Beachuma Crawford przyznał się do winy, opowiadając wszystko ze szczegółami.
2) istnieje narzędzie zbrodni i kulka w głowie jego żonki,
3) proces wznowiony na podstawie tych nowych dowodów oraz faktu zgonu kobietki staje się procesem całkiem nowym.
Jeśli te oczywistości ci nie wystarczają, a ty za wszelką cenę i tak chcesz więcej, to niestety chyba nie będę w stanie nic więcej napisać, bo tylko tyle było w filmie. Jak dla mnie wystarczająco dużo, żeby odrzucić brednie o tym, że film był naciągany, chociaż perfekcyjnie doskonały nie był i pewnie być nie mógł.
Pozdrawiam cię zakrzyczany chłopcze :)
Zakrzyczany? Dziewczyno, daruj sobie.
Kwestia nagrania (którego sam nie wychwyciłem przyznaję) pojawiła się w ostatnim poście Makrona, a Ty nagle wypunktowujesz ją jako oczywistość i zarzucasz mi brednie. Czyżbyś wcześniej o niej wspominała? Nie zauważyłem. Nie rozumiem, po co ta gierka?
PS. Dzięki Makron, widzę, że będę musiał drugi raz obejrzeć film i wychwycić ten fortel. Z drugiej strony jednak, jeśli Crawford zdawał sobie sprawę, że jest nagrywany, mógł wszystkiemu zaprzeczać i żaden dyktafon nie byłby dowodem :)
Czyżby, cwaniaku? To czytaj uważniej - mój post z 17 sierpnia: "Plus kulka wyciągnięta z głowy. No i plus przyznanie się do winy Crawforda i dokładne opisanie, co zresztą nagrał na taśmie prawnik, gdy był w jego domu (pistolet)". Masz jakiś problem ze spostrzegawczością widzę, ale nie wyładowuj się na mnie. Masz prawo oglądać jak chcesz, a nie od razu się rzucasz. Poza tym ja czasem używam tego typu znaków " ;) " co oznacza, że w przeciwieństwie do ciebie potrafię być sympatyczna. Skoro tak zwracasz uwagę na drukowane litery, to czemu nie widzisz tego? Obejrzyj film drugi raz i mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił, śledząc nagranie. Szczerze.
Nie chce mi się już z Tobą rozmawiać.
Przyznaję, przeoczyłem ten fragment Twojego wpisu, bo wciąż skupiałaś się na kulce. Jednak sposób, w jaki odnosisz się do ludzi świadczy o Tobie zupełnie co innego, niż sama o sobie twierdzisz. Żadna emotikonka tego nie zmienia.
Ja tu widzę kulturalną rozmowę, w którą nagle zaczynasz wtryniać "brednie", "zakrzyczanych chłopców", "cwaniaków". Wybacz, za stary jestem na jakieś pyskówki.
Jeśli chodziło Ci o udowodnienie racji - spoko, wygrałaś. I odejdź w pokoju z tym przekonaniem, pozwól porozmawiać innym o filmie bez inwektyw.
PS. Sprawa dyktafonu, jeśli był i Crawford zdawał sobie z niego sprawę, i tak mocno dyskusyjna. Musiałby być idiotą, żeby dać się nagrać przy przyznaniu do winy. A nie był.
Wiesz co znaczy słowo "inwektywa"? Bo sądząc po tym, co piszesz, to nie wydaje mi się. A ten tekst "nie chce mi się z tobą rozmawiać" - godny pięciolatka. I może się mylę, ale chyba po to jest ten panel, żeby dyskutować, a nie "wypraszać" kogoś, jak ci się nie podoba. Masz problem, bo czegoś nie zauważyłeś w filmie, więc próbuję ci pokazać o co chodzi, a ty najpierw nie przyjmujesz nic z tego, p
szczerze mowiac to ja tam zadnego dyktafonu nie widze... a ty ??? czy moze tylko przypuszczasz ze mogl tam byc??? bo jesli nie nagral tej romzowy (w co nie chce mi sie wierzyc ze na tyle przebiegly intrygant jak crawford dalby sie wmanewrowac) to dowody sa zadne. pozdrawiam.
Gdyby dyktafon był widoczny to by dopiero był kretynizm - przecież Crawford by go zobaczył i nic by nie powiedział. Ale widać pewny siebie uśmieszek Beachuma, który sugeruje, że "coś się święci", i faktycznie... Wyraźnie widać moment, kiedy Beachum wyłącza nagrywanie (jest zbliżenie na pistolet) i zaraz potem już zupełnie inna twarz Crawforda i jedo wściekłe słowa: "Wynoś się" cy jakoś tak. Niby skąd ta zmiana? Chyba nie tylko przez fakt, że proces może być wznowiony... Poza tym inne osoby na forum też zwróciły uwagę na to, że był nagrywany, więc coś w tym musi być... Albo na siłę doszukujemy się sensacji ;)
Jeśli rzekomo wyraźnie widać, że wyłącza nagranie, to musi być też widoczny dyktafon. Zresztą w najlepszym "interesie" reżysera i scenarzysty jest dość jasne przekazanie tego widzom, żeby uniknąć utraty sensu całej końcówki, o którym właśnie tu rozmawiamy.
Ja tego dyktafonu, czy faktu wyłączenia nagrania, nie dostrzegłem. Obejrzę drugi raz, będę się skupiał.
to daj znać czy masz ten moment i co o tym myślisz... zanim pokazali zbliżenie na moment specyficznego ruchu palcem Beachuma (właśnie jakby wyłączał recorder), to przez cały czas widać w jego minie triumf, który wcześniej, jeszcze w celi widać było na twarzy Crawforda. Najpierw Beachum dał się ponieść pewności siebie, a potem tak samo Crawford, dlatego potem już nie był ostrożny - mógł powiedzieć Beachumowi całą prawdę, bo był pewien, że i tak nie oskarżą go drugi raz...
Ja tylko nie wiem jaki Beauchum ma pistolet w tej scenie - bo Crawford go jak gdyby przyłapuje na tym, że Beauchum grzebie w jego szafce, gdzie był "pistolet-z-którego-nigdy-nie-strzelano" ;) ale zarazem on chyba ściemnia, był w tym domu tyle razy, wiedział gdzie i jak monitorują kamery... Więc czy to nie jest tak, że udawał, że bierze jego pistolet, a tymczasem miał swój, gdzie podłączony był recorder? W ten sposób Crawford cały czas widział jego ręcę i nie mógł się spodziewać nagrania..
Chociaż jestem pewna że ono było, mina Crawforda też to potwierdza...
Ale pogadamy jak obejrzysz jeszcze raz i zwróć uwagę na ten pistolet, ok?
Zwróć uwagę na moment przy 1h 44 min - Beachum dotyka pistoletu w okolicach magazynka (no to za co się trzyma) ale nie rusza spustu. To jest moment włączenia. I potem spowiedź Carwforda, pewna siebie. Potem 1h 46 min 30 sek - wyłączenie. Ja to widzę wyraźnie. Bezpośredni po wyłączeniu jest zbliżenie na twarz Crawforda - jeszcze zanim Beachum cokolwiek powiedział - widać niepewność, zaskoczenie, chociaż oczywiście na swój sposób ukrywane. No nie wiem... Niech ktoś to obejrzy raz jeszcze i da znać czy widzi nagrywanie...
też miałam przypuszczenia co do tego nagrywania rozmowy ale myślałam w pierwszej chwili o jakimś podsłuchu no wiecie takie kabelki z mikrofonem na ciele ;) ale to było by zbyt pospolite wiec może on umieścił ten dyktafon w magazynku czy coś takiego? ale jak obejrzałam jeszcze raz to bardzo wyraźnie widać zbliżenia na pistolet i , ze przyciska tam i w końcu Crafford sie orientuje, ze rozmowa została nagrana - widać to na jego twarzy.
ale właśnie o to się rozchodzi, że dyktafonu nie widzimy a jedynie możemy sie go tam domyślać, bo ani go nie widzimy, ani nie nie jest w dalszej części filmu o nim nic wspomniane. po drugie- czy gliniarz by ryzykował włączanie dyktafonu dopiero w środku? czyż nie bezpieczniej byłoby wejść już z włączonym? "Gdyby dyktafon był widoczny to by dopiero był kretynizm". z tego wynika, że: acha, jak nie widzimy to znaczy, że tam był??? ;-) poza tym jeżeli rzeczywiście miał być zastosowany numer z dyktafonem to nie lepiej byłoby pokazać przed wejściem gliniarza do środka jak włącza nagrywanie? wszystko byłoby jasne a tak (przynajmniej dla mnie) jest to dość naciągana teoria. :-) a inne osoby na forum, które zwróciły uwagę na rzekomy dyktafon po prostu tylko i wyłącznie spekulują. piszesz: ""Wyraźnie widać moment, kiedy Beachum wyłącza nagrywanie (jest zbliżenie na pistolet) i zaraz potem już zupełnie inna twarz Crawforda i jedo wściekłe słowa: "Wynoś się" cy jakoś tak."" odważę się zaryzykować, żę beachum nie wyłącza nagrywania tylko ściąga palec z spustu, i w tym samym momencie oświadcza crawfordowi że "ona żyła" i tym samym uświadamia mu, że będzie na nowo sądzony,,, i może stąd "zupełnie inna twarz crawforda"? ale to tylko moje zdanie,,, po prostu widzę to jak jest pokazane i nie dorabiam sobie własnych teorii o dyktafonie;-)