Co sie mi podobalo w tym filmie, to fakt, ze tworcy nie stworzyli super-bohatera, ktory jest swietny i genialny, i ktorego trzeba kochac. Prokurator to bohater, do ktorego sie wrecz ma niechec, nie zrobil swojej pracy jak nalezy. Nie mozna tez lubic Hopkinsa, ktory zamordowal zone, ani detektywa-pana Smitha, ktory przez swoje samolubne zachowanie, spowodowal brak dowodow. Do polowy filmu (gdzie nasz glowny bohater sie "przepoczwarza") nie ma "dobrego" bohatera...