Na wstępie chcialbym zaznaczyc ze film mnie zaskoczyl, bo szczerze mowiac nie spodziewalem sie tak dobrego kina...
A co do tematu to cala fabula opierala sie tak naparwde na pojedynku Willy'ego z Ted'em... Ja szczerze mowiąc przez caly czas myslalem ze film skonczy sie wygrana Ted'a i z niszczeniem zycia Willy'ego i tak naprawde chcialem aby to Ted wyszedl zwyciesko z calej tej sytuacji ( tak jak to bylo Milczeniu owiec :D) A jakie byly wasze odczucia? kto bardziej przypadl wam do gustu?
oczywiście Ted za swoją prawie perfekcyjną zbrodnię i obronę przed sądem, szczególnie za skompromitowanie świadka
No jak dla mnie to większą sympatię wzbudzał Willy, zresztą jakby na to nie patrzeć Ted to morderca, genialny ale morderca. Nie chciałbym żeby to Ted wygrał bo gdy wydawało się że właśnie tak bedzie to byłbym bardzo rozczarowany końcówką ;p
ale chyba żonie należała się jakaś kara, dlatego kibicowałem Tedowi, w końcu podrażniono jego alter ego, i wydawał się sprytniejszy od ograniczonych ludzi organu ścigania
Niestety mimo mojego wielkiego podziwu dla gry Anthonego Hopkinsa jestem rozczarowana tym filmem czegoś mi w nim brakowało... strasznie mnie znudził. Hmm najlepsza chyba było zakończenie... choć gdzie jest broń domyśliłam się w połowie filmu.