Czy wspominałem już kiedyś, że nie przepadam za eksploatacją spod znaku WiP? Większość tych filmów jest na jedno kopyto i z reguły koszmarnie przynudzają. Nie inaczej jest w przypadku "Sadomanii". Jesus Franco z kina w klimatach "Women in Prison" uczynił wręcz jedną ze swych specjalizacji i wytrwale szlifował kunszt na tym polu.
Dostajemy więc kolejne więzienie dla kobiet, w którym chlebem powszednim są przemoc i wykorzystywanie seksualne. Zarządza nim bezwzględna pani naczelnik (w tej roli transseksualista Ajita Wilson), która ze swymi podopiecznymi robi, co jej się tylko zamarzy. W pewnym momencie, do zakładu trafia nawet kompletnie niewinna panna młoda, co ściągnie na miejsce żądnego zemsty małżonka...
Wszystko jest tu na spodziewanym miejscu: beznadziejne przypadki amatorskiego aktorstwa okraszone zostały koszmarnym angielskim dubbingiem. Fabuła kompletnie nie trzyma się kupy, a sceny "erotyczne" zrealizowane zostały tak pokracznie, że mamy ochotę przewinąć film do następnego momentu, gdy zmuszeni będziemy słuchać żenujących dialogów. Akcja wlecze się w ślimaczym tempie i nawet duża ilość paradujących topless odtwórczyń jest w tym przypadku kiepską pociechą. Warto za to odnotować, że w jedną z więźniarek wciela się Playmate Ursula Buchfellner, a w drobnej roli stręczyciela-homoseksualisty pojawia się sam reżyser. Tak czy siak: dla wytrwałych, w końcu skądś ten kultowy status do Jessa przylgnął.