Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego, z racji tego, że jest to tak zwane grand finale. Cóż, bardzo się zawiodłam, mimo, że nie jestem jakąś przeciwniczką zmierzchu, bo pierwsza część jest naprawdę zaskakująca i o dziwo dobra. Ale jak to się mówi ' im dalej, tym gorzej' i faktycznie w przypadku zmierzchu ta reguła się potwierdza. Uważam, że ta część jest naprawdę nie do zniesienia, większość scen, wywołuje u widza pusty, zażenowany śmiech i nie wiadomo nawet, jak się do tego ustosunkować. Gra aktorska jest ( znowu tu reguła im dalej tym gorzej się potwierdza) gorsza od poprzednich części, albo w sumie... niezmienna. Kristen ciągle robi swoją przestraszoną minę, i mało ważne jest, czy akurat scena jest szczęśliwa czy też bardzo dramatyczna. Co do Roberta, cóż, Robert nie jest jakimś najlepszym aktorem z najlepszych, chociaż i tak uważam, że na pewno LEPSZYM niż Kristen.
Mówiąc krótko, oceniłam 3/10 bo ... słaby. Nie zasługuje moim zdaniem na 1, bądź 2, z racji tego, że niektóre zdjęcia są naprawdę dobre i sama otoczka filmu ( miasteczko Forks, ta mgła, mrok ) wprawia widza w 'atmosferę' filmu.
Drugi raz bym nie poszła. Na pewno nie.
Nie wspominając o dialogach, które są puste i bez wyrazu.