Śmiałam się na scenie jak wilki gadały ze sobą, chała z tego wyszła, ale trzeba im oddać jedno, Bella wyglądała okropnie, anorektyczka w ciąży. Ciesze się, że chociaż to dobrze zrobili. Jak się przemieniała też fajnie pokazane. Nie wiem,dlaczego z kolei inni aktorzy wyglądali tak fatalnie,pamiętacie doktora Cullena w pierwszej części? Co oni im za fryzury zrobili. Chyba tylko Bella i Jacob wyglądali normalnie.
Charakteryzacja w każdej części jest coraz gorsza.W sumie tylko Bella i Jacob pozostają normalni.
A co do rozmowy wilków...rzeczywiście chała chała i jeszcze raz chała.Filmy science fiction z 50 lat miały lepszy dźwięk :D
Tak samo Alice - wyglądała dziwacznie. W ogóle wszyscy jakoś tak dziwacznie. Ja jestem zdania, że robili ten film byle szybko, byle zrobić i zarobić;/
Szkoda, ponieważ tak cześć ksiazki podobała mi się najbardziej. A w filmie bardzo to spłycili. Tak jak napisałam, przemiana Belli była naprawde dobre, a reszta naprawde szkoda.
Trochę szkoda, że podzieli to na dwie części - wiem, zabiega celowy, by zarobić - ale filmowi to nie służy... niestety.
Tylko zauważ jedno, musieliby bardzo streścić film, żeby reszte zmieścić. Chociaż myślałam, że skończą w innym momencie, troche poźniej.
Zdecydowanie odpuść sobie. Po prostu wyrzucisz pieniądze w błoto idąc na to do kina. To jest lipa przez duże L.
Streściliby film - nie byłby taki nudny, ludzie by się nie zawiedli, i nie miałby ten film takiej niskiej oceny w dzień po premierze... (a na premiery chodzą Ci, którzy do filmu oczekują najwięcej i uwielbiają go, mimo iż go nie widzieli - więc ocena o czymś świadczy).
O ile w Potterze podzielenie na dwie części było strzałem w dziesiątkę tutaj po prostu przecenili swoje możliwości. Mogli usunąć część scen - nieważne było czy Esme i reszta przebiegli przez las, nieważne było o czym rozmawiają "wilki" (zwałowa scena), nieważne były niektóre sceny z przygotowań, z miesiąca miodowego itd. Uzbierać wszystko co ważne i masz godzinę filmu. Zrobić film 2,5 godzinny z całej książki i styka. ludzie pewnie czuliby niedosyt, bo każdy ma swoją ulubioną scenę w książce, której mogłoby zabraknąć, ale nie byłoby sytuacji, w której film jest po prostu totalna klapą... oO
PS. Wiem, że w książce te właśnie sceny stanowiły całość, ale dla samego filmu - można było to pominąć.
Bardziej chodziło mi o to, że jeżeli już chcieli podzielić to na dwie części, to ok. Ale zrobili z tego cholerne romansidło ze śmiesznymi scenami.