PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=494538}

Saga "Zmierzch": Zaćmienie

The Twilight Saga: Eclipse
2010
5,7 163 tys. ocen
5,7 10 1 163022
3,2 32 krytyków
Saga "Zmierzch": Zaćmienie
powrót do forum filmu Saga "Zmierzch": Zaćmienie

Zaćmieniem chyba można nazwać stan, którego doznałam podczas seansu, a także w przeciągu kilku kolejnych dni po nim. Przez całe sto dwadzieścia cztery minuty filmu śmiałam się, chichotałam, a co najmniej, idiotycznie się uśmiechałam. I nie wiem czy to film mnie tak rozbawił, czy to dlatego, że nie przespałam całej nocy, bo wymyśliłam sobie, że aby mieć lepsze porównanie, powinnam przypomnieć sobie najpierw treść ksiązki. Po seansie nie opuszczało mnie dziwne wrażenie, że film mi się spodobał. Ale to nie mogła być prawda. Musiałam wziąć się w garść i znaleźć w sobie choć odrobinę zdrowego rozsądku. Niestety, niezbyt mi się to udało, bo w głowie ciągle błąka mi się mętna myśl, że film wcale nie był taki najgorszy. To tak:
Kwestia nr. 1: Z miłym zdziwieniem stwierdzam, że nie było w fabule filmu wielu odstępstw od książkowego pierwowzoru, a wszelkie odstępstwa miały jakieśtam swoje logiczne przyczyny (nie cierpię, jak scenarzysta/reżyser/ktokolwiek zmienia cokolwiek, co zawarła w swej boskiej prozie, słynąca ze swego niezrównanego geniuszu, pani S. Meyer). Nowonarodzonych pokazano wcześniej, żeby widz wiedział, skąd i po co się wzięli, co było raczej dobrym pomysłem. Jednakże na początku filmu dopiero po niemiłosiernie przedłużającej się chwili, zorientowałam się, że to już nie jest reklama jakiejś komedii, lecz zaćmieniowy Riley umykający przed Victorią. Myślę, że twórcy filmu powinni się poważnie zastanowić nad znaczeniem słowa „horror”. Akcja jest wartka i się nie dłuży, co jest raczej lepsze, niż gorsze.
Kwestia nr. 2: aktorstwo bez większych zmian. Kristen nadal ma rozdziawioną gębę i nadal robi te same miny, ale chyba tak jakby z większym zaangażowaniem. Rob chyba lepiej niż w Njó Mun, ale gorzej niż w Tłajlajcie. Taylor dokładnie taki sam, jak w poprzedniej części, czyli chyba poprawnie i chyba z goła klatą. Dakota mnie nie zachwyciła, nagle zaczęła mi się wydawać wręcz groteskowa, co jest dla mnie powodem do głębokiego smutku. Natomiast ta nowa Victoria nie przekonała mnie swoją grą nawet odrobinkę. Rachelle Lefevre uważałam za jeden z lepszych wyborów twórców zmierzchu. Ta nowa aktoreczka w swojej roli w ogóle się nie sprawdza, gdyż brakuje jej tej dzikości, którą miała w sobie Lefevre. Bo taka właśnie powinna być Victoria: dzika. I taka właśnie była Rachelle (choć może to nie ona była dzika, tylko to jej futrzaste wdzianko sprawiało takie wrażenie?). Hm… No a Billy Burke, jak zawsze, świetny.
Kwestia nr. 3: charakteryzacja leży. Jedynym, naprawdę zakrawającym pod horror, elementem filmu jest wygląd Edka, zwłaszcza, gdy się chłopak zdenerwuje (patrz scena pod domem belki po tym, jak wilczek ją pocałował). Nie wygląda wtedy na rozwścieczonego, lecz jakby się dopiero obudził po bardzo długiej nocy, a przy tym był na kacu lub na głodzie narkotykowym. I pomyśleć, że za czasów tłajlajtu posądzałam go o bycie przystojnym wąpierzem… No w sumie to bardziej przystojnym, niż wąpierzem. Jasper ma mop, a nie włosy, a peruka belki jest wyjątkowo brzydka. Natomiast Rosalie już nawet trochę nie przypomina tej książkowej „olśniewającej piękności”.
Kwestia nr. 4: soundtrack. Pragnę nadmienić, iż to, że zespół nazywa się Vampire Weekend, nie oznacza jeszcze, że jego piosenka będzie pasowała do filmu o wampirach.
Kwestia nr. 5: Doprawdy nie rozumiem, czemuż to Ed nie jeździ już swym słynnym srebrnym volvo. Czyżby realni posiadacze takowych aut skarżyli się na ataki rozszalałych zombie lub kradzieże? Czy to właśnie zmusiło twórców filmu do zmiany Edowego auta a bardziej niepozorne i mniej wyróżniające się?
Reasumując i podsumowując tego nadzwyczaj marnego posta: wystawiam ostrożne 5/10.

- Murp – murpnął Edwart.