Mam bardzo mieszane uczucia co do tego filmu. Niby prezentuje poważny temat. Bo takie
depresje, samobójstwa i ludzie, którzy siedzą w sieci i o tym trajkotają to fakt, to
zekranizowanie tego zostało totalnie spłycone. Na dodatek nadrobione żałosnymi
tekstami z ogródkiem i "wypierdalaniem". Chwilami uważałam, że film pokazuje naprawdę istotny problem, ale momentami łapałam się za głowię i zastanawiałam się
czy reżyser miał kiedyś depresję i wie co się dzieje w głowie takiego człowieka. Powiem
o tym jedno: wątpię.
O wiele lepszy efekt byłby gdyby film został nakręcony tylko w jednym pokoju i pokazał
psychikę człowieka od środka, nie od zewnątrz. No, ale to jest zbyt trudne. Ale chyba tylko
to by mnie zdołało przekonać. W dodatku ta koszmarna gra Jakuba Gierszałka. Czy tylko
mi się wydaje, że był sztuczny jak panny na wybiegu? Te chwile dramatu mnie bawiły
zamiast wprawić w jakąkolwiek konsternację. Nie powiem - pomysł na zdjęcia
przekonujący, zrealizowanie projektu z muzyką i efektami dźwiękowymi też. (Chodzi mi o odpowiednie wprowadzanie muzyki.) Ale gdybym nic nie wiedziała o depresji, a
zwłaszcza o wrażliwości uznałabym, że to coś zajefajnego, i bym odstawiała podobne
szopki uznając, że to jest cool. Zdaje mi się, że film nieco zrobiony pod publikę. Albo to ja
jestem wymagająca. Może to to. Widziałam sporo filmów, a oglądam najchętniej te o
problemach egzystencjalnych, bo są mi bliskie i jako człowiek wrażliwy mówię: co to za
syf, w którym nie mogę się utożsamić z bohaterem, bo gra tak jakby chciał a nie mógł, a
problem został maksymalnie spłycony? Oczywiście to tylko moja subiektywna ocena,
pewnie tabun 13latek by mnie za to zlinczował. Chęci fajne, ale efekt marny. Ode mnie
4/10.
Żeby robić film o depresji, reżyser nie musiał jej sam przechodzić.....tak jak robiąc film o mordercy, nie musiał nikogo wcześniej zabić (na szczęście:)). Poza tym, to nie do końca film o depresji...bardziej o zmianach zachodzących w psychice (jeżeli chodzi o Dominika). Podobno depresja "wiele ma imion" i jej różnorodne odmiany nie koniecznie muszą pasować do tych, jakie znamy z własnego doświadczenia - to a propo czy reżyser właściwie przedstawił problem emocjonalny bohatera.
Jeśli chodzi o grę Gierszala - to trafiłaś w dziesiątkę z tym porównaniem "jak panny na wybiegu" - on chyba miał być trochę jak panienka:)
E zupełności się zgadzam, że film wywołuje mieszane uczucia i porusza poważne problemy współczesnego społeczeństwa, ciężko mi się go oglądało.
Dla mnie trochę w nim sensu brak bo rodzice od razu powinni zainterweniować w taki sposób, że zamiast wzywać psychologów od razu powinni terapię zacząć od odłaczenia internetu. Wręcz ze zniecierpliwieniem oglądając film wyczekiwałem tego momentu i reakcji rozpieszczonego i całkowicie pogrążonego emo Dominiczka na odizolowanie go od ,, przyjaciół".
Zachowanie rodziców wkurza widza, bo wie to czego oni nie wiedzą. My widzowie jesteśmy bardziej doinformowani co dzieje się z Dominikiem i jakie są tego przyczyny. Pierwsze 10 dni Santorscy nawet nie wiedzieli, że chłopak nie chodził do szkoły (pretensje ojca do gosposi w szpitalu, że ich nie poinformowała). Pewnie jeździli na delegacje lub wracali na tyle późno do domu, że myśleli że Dominik już śpi. I przez te 10 dni Sylwia mogła swobodnie robić pranie mózgu chłopakowi, który zmagał się z ogromnym dla siebie problemem.
Dopiero po tych dziesięciu dniach, akcji z lustrem i wylądowaniu w szpitalu wezwali do syna, jak im się wydawało fachowców. Cały czas nie wiedzieli co dokładnie robi Dominik w pokoju....mógł przecież nie chcieć wychodzić z różnych przyczyn...internet mógł wykorzystywać do rozmów ze znajomymi ze szkoły, przeglądać informacje naukowe (..chyba trochę przesadzam:), myśleli też że może gra i jakieś punkty zbiera.
Odłączenie internetu w porę, też niekoniecznie miałoby wpływ na dalszy przebieg wydarzeń. Chłopak mógłby podłączyć się do internetu gdziekolwiek indziej, jeżeli bardzo by tego chciał. A chciał na pewno - Sylwia zdążyła już nim "zawładnąć". Jedyny plus, że musiałby wyjść na zewnątrz, jednakże nadal byłby pod wpływem Sylwii, od której się uzależnił i jak większość uzależnionych oszukiwałby otoczenie, aby tylko mieć swój narkotyk.
Mówisz, że ze zniecierpliwieniem oczekiwałeś momentu i reakcji Dominika na odłączenie internetu - no to reżyser, choć w tym cię nie zawiódł.
"Dla mnie trochę w nim sensu brak bo rodzice od razu powinni zainterweniować w taki sposób, że zamiast wzywać psychologów od razu powinni terapię zacząć od odłaczenia internetu." - i co oglądałbyś taki mądry film? jeżeli ja bym patrzyła na film w oparciu o to co ja bym zrobiła, albo co kto zrobić powinien, to wszystkie byłyby bez sensu i nudne. Nie można tak tego porównywać.
Jasne, nie musiał mieć depresji, ale to co pokazał nam, to totalna kicha. Kompletnie nie czułam tych zmian, o których piszesz. Sztuczny film. I to uderza.
Jeden cierpi w ciszy pochlipując w kątku, drugi ma napady szału i niepochamowanej złości. Nasze temperamenty i charaktery różną się.
Co do Dominika - był rozwydrzonym bachorem, któremu rodzice usuwali przeszkody spod nóg. I pewnie rósłby sobie dalej na wzór mamuśki, gdyby nie ten problem z jakim nie umiał sobie poradzić. Wpadka na judo i poniżanie jakie go spotkało (być może poniżenie przez kogoś w kim się podkochiwał) przerosło jego możliwości samoobrony psychicznej. I będąc w tak fatalnej kondycji psychicznej, całkiem przypadkiem poznaje Sylwię, która niczym guru w jakiejś sekcie kładzie mu do głowy, że nikogo nie potrzebuje, nikt go nie rozumie, nie potrzebuje szkoły, rodziców, że wszystko czego potrzebuje ma wewnątrz siebie. Myślę, że słuchając takiej "terapii" niejednemu prawdziwemu psychologowi ciarki przechodzą po plecach. Sylwia miała ogromny wpływ na zmiany w psychice Dominika. Odciął się zupełnie od świata zewnętrznego i otaczających go ludzi, zagłębiając się w "filozofię" Sali.
No, ale jaki to ma związek z tym, ze reżyser nie potrafił tego przekazać? A jak już próbował to tragicznie mu to poszło?
Wielu osobom sposób przekazu tematu przez reżysera trafił w gust i zrozumienie. Tak więc chyba, problem nie leży w reżyserskich umiejętnościach, a raczej w indywidualnych predyspozycjach odbioru przez widza.
A to, że film wywołał u ciebie mieszane uczucia....to zawsze lepiej niż żadne.
Reżyser coś pokazał.. ale pytanie co?
Dla mnie na pewno nie to, co można było pokazać ta historią. Można mówić tu o parodii.. swoją drogą co robi w gatunkach thriller?
Co do thrillera, to też się zastanawiałam, ale przeszło, jak przeczytałam definicję :
Dreszczowiec (ang. thriller) – rodzaj utworu sensacyjnego, powieści, filmu lub serialu telewizyjnego, mającego wywołać u czytelnika bądź widza dreszcz emocji. Wykorzystuje on głównie napięcie, niepewność i tajemniczość jako główne elementy utworu. Fabuła podąża w kierunku punktu kulminacyjnego. Napięcie zazwyczaj pojawia się, gdy główny bohater znajduje się w niebezpiecznej sytuacji, z której ucieczka wydaje się niemożliwa. Życie bohatera zazwyczaj jest zagrożone, ponieważ niespodziewanie lub nieświadomie znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu, lub potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. W zależności od podgatunku fabuła thrillera opiera się zwykle na obronie jakiegoś dobra - życia ludzkiego, państwa, społeczności; zaskakujące rozwiązanie akcji następuje pod koniec utworu. Prekursorem thrillera w filmie był Alfred Hitchcock (Ptaki).
Pytasz się co pokazał reżyser. W pierwszym poście sama sobie to wyjaśnisz - depresja, samobójstwo, ludzi siedzących w sieci. Ja dodałabym jeszcze - podatność człowieka potrzebującego pomocy, będącego w rozpaczy (z jego punktu widzenia uzasadnionej) na wpływ przypadkowych ludzi (Sylwia) i dalsze tego konsekwencje.
Ale wiadomo, każdy wybierze sobie coś, co akurat do niego najbardziej trafia.
Nie bardzo tylko rozumiem dlaczego problem przedstawiony w filmie jest dla ciebie spłycony - nie taki bohater, nie taka rodzina, nie taki powód do załamania się...?
Wiesz... z taką definicją thrillera to mogłabym pobawić się w dopisywanie gatunków do 3/4 dramatów. Ja nie dostrzegam tam "mającego wywołać u czytelnika bądź widza dreszcz emocji. Wykorzystuje on głównie napięcie, niepewność i tajemniczość jako główne elementy utworu."
"Pytasz się co pokazał reżyser. W pierwszym poście sama sobie to wyjaśnisz - depresja, samobójstwo, ludzi siedzących w sieci."
Poprawka, reżyser chciałby to pokazać, ale mu nie wyszło. I to cholernie, może to wina koszmarnej gry głównego bohatera.... ale dla mnie film jest cienki. Brawa za pomysł, i za zdjęcia. Ale reszta, oprócz Kuleszy (jej gry oczywiście) jest cienka.